*O.Kingi*
Byłam strasznie zdenerwowana. Od pół godziny czekałam na swoją kolej do lekarza. Jakaś kobieta weszła przed nami i strasznie długo tam siedziała. Nerwowo stukałam paznokciami o blat stoliku , o który byłam podparta głową. Iwona chodziła w te i we wte, coraz bardziej się niecierpliwiąc. Co chwilę stawała przy jakiś obrazkach z opisami i je czytała.
- Boże, ile ona tam siedzi ! - wstałam i już miałam tam podejść i po prostu wejść , ale Iwona mnie powstrzymała
- Siadaj , niedługo nasza kolej .
Jak na zawołanie z gabinetu wyszła dziewczyna. Była wyraźnie zadowolona i uśmiechnięta pewnie z wyników badań. Trzymała jakąś kartkę w ręce, więc to musiały być one.
- Kotku, jestem w ciąży - podeszła do jakiegoś mężczyzny i chciała się do nie przytulić, ale on ją odrzucił.
- Co kurwa ? Jak to w ciąży ? Nie wierzę w to ! To nie moje dziecko ! Z nami koniec ! Nie będę się jakimś bachorem opiekował.
- Zapraszam - wychylił się zza drzwi gabinetu lekarz zapraszając mnie go pomieszczenia. Otrząsnęłam się z tej niecodziennej sytuacji i weszłam z ciocią do gabinetu. Trochę dziwnie się czułam wchodząc tam z nią. Przecież nie jestem małą dziewczynką ! Ale kontrola Paul była nieunikniona. Wracając do kłótni tamtych dwojga ludzi, ciekawe jakby zareagował Paul na wiadomość że to ja jestem w ciąży. Jednak teraz nie zaplątywałam sobie zbytnio tym problemem głowy. Usiadłam naprzeciwko lekarza, a Iwona obok mnie.
- Pani Kinga Ignaczak zgadza się ? - spojrzał na mnie lekarz spod swoich okularów.
- Tak. Zgadza się.
- Zapraszam do pokoju obok, pobierzemy pani krew, i wykonamy podstawowe badania, a pani tutaj poczeka - zwrócił się do mojej cioci , na co ona pokiwała głową. Ja natomiast podążyłam za nim do pokoju obok.
*30 minut później*
- Proszę oto data następnej wizyty. Dokładnie za tydzień. - lekarz podał mi karteczkę z datą 14 stycznia. - I proszę pamiętać o zażywaniu witamin , które pani przepisałem . One teraz mają największe znaczenie dla Pani zdrowia.
- Dziękuję. I oczywiście będę pamiętać o ich zażywaniu. To... do zobaczenia. - wstałam z krzesła i uśmiechnęłam się do lekarza.
- Do zobaczenia.
Wyszłyśmy z gabinetu , i od razu skierowałyśmy się do wyjścia.
- Mam nadzieję , że wyniki będą dobry, i będę mogła normalnie funkcjonować. - zwróciłam się do Iwony.
- Muszą być . Nie ma innej opcji.
-Wyszłyśmy na zewnątrz ze szpitala. - Słuchaj, Kinga, ja muszę jechać do przedszkola i szkoły jak najszybciej odebrać dzieci. Zapewne już czekają . Poradzisz sobie ?
- Jasne.
- Dziękuję Ci bardzo. To pa. - cmoknęła mnie w policzek .
- To ja Ci dziękuję , pa . - krzyknęłam gdy już była przy swoim samochodzie. Pomachałyśmy sobie nawzajem , a ona odjechała z piskiem opon.
I oto ja zostałam sama w samym centrum wielkiego miasta. Rozejrzałam się dookoła aby zorientować się gdzie dokładnie jestem. Ktoś zwrócił moją uwagę. Na murku koło wyjścia ze szpitala , siedziała jakaś dziewczyna i płakała. Twarz miała zasłoniętą ale po rudym kolorze włosów poznałam ją. To była ta dziewczyna która wyszła przede mną. Chwilę zastanawiałam się czy jej pomóc czy nie ? Postanowiłam jednak coś zaradzić.
- Przepraszam ? Coś się stało ? - spytałam, siadając obok niej. Dziewczyna podniosła głowę patrząc zdziwionym wzrokiem na mnie. Miała rozmazany cały makijarz. I cały czas płakała. Nie byłam zbyt dobra w pocieszaniu, ale pomyślałam że może coś zdołam.
- A co panią to interesuję ? Pani nie wie , jak to jest jak ktoś panią rzuca więc co panią to interesuję ?
- Lepiej wyżalić się obcej osobie, niż bliższej. - chciałam coś poradzić , ale chyba nie najlepiej mi to wychodziło.
- Ale ja nie mam zamiaru żalić się obcej osobie. Nie chcę pani widzieć na moje oczy.
- Przepraszam. Chciałam tylko pomóc.
- No to pani się nie postarała. Do widzenia.
Odeszłam z dziwnym uczuciem . Czy ja zawsze muszę coś robić źle ? Chcieć komuś pomóc to oni zawsze , przynajmniej w moim przypadku odmawiają. Chciałabym komuś pomóc. Zawsze ktoś z rodziny musiał mi pomagać, a ja nikomu nigdy nie pomagałam. Nie chciałam być taką która liczy tylko na kogoś pomoc, a sama nie umie sobie poradzić.
Szłam tak ulicami Rzeszowa , w drodze powrotnej do domu. Przechodziłam, właśnie koło jakiegoś sporawego budynku, gdy nagle ktoś z niego wybiegł wpadając prosto na mnie. Upadłam na chodnik , nie tracąc na szczęście przytomności. Nadgarstek strasznie mi napuchł i na szczęście większych obrażeń nie widziałam. Podniosłam się z chodnika otrzepując ubranie.
- Przepraszam panią , naprawdę Pani nie zauważyłem. - podniosłam wzrok na sprawcę , i to był mój największy błąd w życiu. Sprawcą okazał się Mark. Chciałam już uciekać , ale on zdążył złapać mnie za nadgarstki i odwrócić w swoją stronę.
- Mówiłem ci kiedyś że się jeszcze spotkamy. Moje obietnice się spełniły, ten na górze mnie wysłuchał . Dziękuję Ci Boże ! - wykrzyczał ostatnie słowa z uniesioną głową do góry. To utwierdziło mnie tylko w przekonaniu że on jest chory psychicznie.
- Człowieku co ty bredzisz ? Jesteś chory psychicznie.
On tylko prychnął śmiechem , po czym zrobił poważną minę, ściskając mnie mocniej za nadgarstki.
- Słuchaj, mała. Masz do mnie wrócić, bo jak nie to coś Ci zrobię.
- Nie boję się Ciebie ! - powiedziałam pewnie, chociaż z każdą kolejną mijającą chwilą moja pewność malała.
- Tak ? - puścił mnie , po czym się zamachnął i uderzył mnie z otwartej dłoni w twarz. Zabolało mnie to cholernie mocno , trzymałam się za policzek aby choć trochę ukoić bół. Nie chciałam więcej z nim się spotykać, więc zaczęłam uciekać jak najdalej od niego. Nie liczył się już powrót do domu. Byle by być jak najdalej od niego.
- Uciekaj, ale bój się teraz o swoje życie, bo może ono się gwałtownie zmienić - krzyknął po czym zaśmiał się chytrze , tak głośno abym usłyszała. Zatrzymałam się i odwróciłam się w tamtą stronę, ale jego już tam nie było. Zaczęłam wracać do domu nieco przyspieszonym tempem.
Myślałam że nigdy się już z nim nie spotkam. A jednak... Zostało tylko mieć nadzieję że , to co mówił , że wróci, i że moje życie się gwałtownie zmieni to tylko fikcja...
----------------------------------------------------------
Przeprasza, przepraszam ,przepraszam !
Długo mnie tu nie było :(
Zwyczajnie nie mam czasu na dodawanie rozdziałów. Szkoła, przygotowanie do bierzmowanie, nauka. Zastanawiam się nad zawieszeniem bloga na czas nieokreślony ;(
Co o tym sądzicie ? Czy wolicie jednak żebym dodawała rozdziały ? Tyle że uprzedzę was że niewiem kiedy by one się pojawiały.
Mam nadzieję że rozdział się podoba ;)
Pod ostatnim rozdziałem był tylko 1 komentarz. :(
JEŻELI PRZECZYTAŁEŚ/AŚ TEN ROZDZIAŁ ZOSTAW PO SOBIE ŚLAD W POSTACI KOMENTARZA . (NAWET Z ANONIMA) TO NAPRAWDĘ POMAGA I DAJĘ MOTYWACJI. :)
Dziękuję bardzo z góry i do następnego :P