wtorek, 26 sierpnia 2014

34. ,,Prob­lem ze świado­mością po­lega na tym, że two­ja przeszłość zaw­sze żyje gdzieś w to­bie.''

*O.Kingi*

Nie miałam siły wychodzić z domu. Na nic nie miałam ochoty. Po prostu leżełam w łóżku i myślałam, dlaczego on musiał odejść ? . I dlaczego w taki sposób ? Pogrzeb Russ'a odbył się w USA, nie byliśmy na nim. Paul mial ważny mecz, a ja sama bym nie pojechała. Nie lubię latać samolotami. Poza tym dziwnie bym się czuła.
Próbuję zapomnieć o tym co mi powiedział tuż przed śmiercią. Ale łatwo to w niepamięć nie odejdzie . Napewno... Ale cały czas próbuję sobie wmówić że to nieprawda, że to tylko był jakiś słaby żart, że nie mówił prawdy, albo... już nie wiem co. Wiedział doskonale że kocham Paul'a, ale po co on to mi mówił ? Żeby nas skłócić z Paulem ? Niewiem.
W końcu wyszłam z łóżka. Była godzina 20:00. Czyli za chwilę powinien wrócić z meczu Paul. Postanowiłam zrobić dla nas kolacje. Sprawdziłam co mam w lodówce. Składników nie było zbyt dużo , ale na zrobienie omletów starczyło. Zaczęłam robić omlety, wróć dużo omletów. Paul pewnie będzie głodny, ba! napewno.

*O.Tamary ( matki Russella ) *

Siedzieliśmy tak w pokoju , a przed nami była trumna w której był mój syn. Nie wierzyam jeszcze w to że on nie żyje, wierzyłam że jeszcze może żyć. Że się jeszcze obudzi. Podeszłam do niego i złapałam go za rękę. Próbowałam go zapamiętać , taki jaki był i jest teraz . Przymknęłam na chwilę powieki aby nie dać po sobie poznać że płaczę. Nagle poczułam że ktoś uściska moją dłoń. Otworzyłam oczy spojrzałam na Russela, miał otwarte oczy.
- Co się dzieje ? - wychrypiał .
- Żyjesz . - zaczęłam krzyczeć . Rodzina szybko zadzwoniła po pogotowie. Mąż odciągnął mnie od mojego syna. Krzyczałam głośno cieszyłam się , a jednocześnie płakałam. Ja wiedziałam że on żyje. Po prostu czułam to i wiedziałam !

*O.Kingi*

- Cześć Kinga ! - przywitał mnie z progu Paul.
- Cześć - odkrzyknęłam . - Jak mecz ?
- Wygrany oczywiście .
- Cieszę się . - przywitałam go całusem w usta.
- Ommm Omlety. - złapał mnie w pasie od tyłu.
- Siadaj zaraz podaję do stołu.
- Dobrze, moja kuchareczko - zaśmiał się pod nosem, a ja zawtórowałam.
Kolację zjedliśmy w miłej atmosferze. Włożyłam naczynia na zmywarki i ruszyłam za Paul'em do salonu. Umówiliśmy się z Paul'em na oglądanie tv. Siadłam obok niego nie patrząc na telewizor.
- Co oglądamy ?
- Spójrz - wskazałam palcem na telewizor, a ja na niego spojrzałam. Paul trochę podgłośnił. Russell żyję ! .


*O.Petera*


Czekałem na telefon od Perłowskiego, jego brat jest psychologiem i miał mi pomóc się opanować. Wreszcie dostałem sms-a od niego z numerem telefonu tego psychologa . Podziękowałem sms-em. Zadzwoniłem do doktora. Umówiłem się z nim na jutro. On musi mi pomóc . Nie chcę już nikomu zrobić krzywdy. A w szczególności Kindze i jej rodzinie.

*O.Kingi*

- Cholera ! Kinga przecież to jest cud ! - krzyknął Paul i zaczął obdarowywać mnie całusami - Poczekaj zadzwonię do jego mamy. - i wyszedł .
Nie mogłam w to uwierzyć . Przecież on nie żył. Przecież jego serce się zatrzymało, przecieź ja osobiście słyszałam ten jednostajny pisk maszyny. Nie wierzę w to. Spojrzałam na ekran telewizora, wiadomości mówiły że on żyje. Po prostu ja nie mogę w to uwierzyć . To musiałbyć cud !.
- Żyje, Kinga ! Mój przyjaciel żyje :) - wbiegł do salonu Paul, chowając przy tym komórkę do kieszeni spodni. Siadł koło mnie uradowany.
- Co jego mama mówi ?
- Że żyje. Nastąpiło zatrzymanie pracy serca. Podobno Russell miał jakąś niewykrytą wadę serca, o której nikt nie wiedział. Lekarze też są zdziwieni obiegiem sytuacji . Nie mogą w to uwierzyć. Przed szpitalem stoją tłumy mediów chcących się jak najwięcej dowiedzieć. To jest news nr.1 w wiadomościach . - Paul skończył swoją wypowiedź .
- Sama nie mogę w to uwierzyć. Przecież ja widziałam jak umierał. - przekonywałam siebie.
- Ale on żyje Kinga , żyje . Nie cieszysz się ? - Paul mnie objął.
- Cieszę się - wymusiłam uśmiech.
Jak mam się cieszyć skoro pewnie niedługo się zobaczymy ?  Przecież on powiedział że mnie kocha . Ciekawe czy coś pamięta. Boże. Jak my będziemy się zachowywać ? Jak małe dzieci, kłócąc się o zabawkę ? Niewiem jak to będzie. Na razie nie chcę się z nim spotykać.

*Następny dzień O.Kingi*

Wstałam z niewygodnej kanapy lewą nogą. Super ! Zasnęliśmy z Paul'em na kanapie przy oglądaniu filmu. Wyłączyłam telewizor i skierowałam się do sypialni , aby trochę pospać. Ale nie dane mi to było. Jak zwykle nie mogłam zasnąć. Zeszłam z łóżka, kompletnie niewyspana i skierowałam się do szafy z ubraniami ubrałam się w to :


Postanowiłam trochę pobiegać . Trzeba dbać o swoje zdrowie, zamknęłam mieszkanie Paul'a na klucz i poszłam pobiegać po parku. Biegałam może z 1,5 godziny.  Zmęczona wróciłam do domu. Weszłam do mieszkania jak gdyby nigdy nic, Skierowałam się do kuchni, gdzie Paul spokojnie spożywał śniadanie. 
- Gdzie byłaś ? - spytał nieco surowym tonem. gdy ja nalewałam sobie mleka do talerza. 
- Poszłam trochę pobiegać po parku. Nie chciałam Cię budzić . Sorry.
- Myślałam że zniknęłaś . 
- A gdzie ja mogłabym zniknąć ? 
- Niewiem. Martwiłem się. - Paul posmutniał.
- Oj . Paul ! Przepraszam że nie zostawiłam żadnej kartki ani nic ale po prostu zapomniałam . Sorry - uśmiechnęłam i pocałowałam go w czółko . 
- Okej. Zmieniając temat Shelly przyjeżdża po jutrze.
- To dobrze. 
Zjedliśmy śniadanie razem rozmawiając głównie na temat Shelly i jego przyjazdu do nas. Dobrze że Paul nie wspominał tematu Russella . Po południu postanowiliśmy odwiedzić rodzinę Ignaczaków. O 16 dotarliśmy pod ich dom. 
- Jak ja was dawno nie widziałem. - przywitał nas z uśmiechem na twarzy. - Kinga - przytulił mnie i pocałował w czoło. - Jak się czujesz ? 
- Wszystko okej. 
- Cieszę się . Cześc Paul, - uścisnęli sobie dłonie. 
Skierowaliśmy się do salonu, gdzie przywitała mnie nie zbyt miła niespodzianka. Na kanapie siedział Matt z Olgą a obok nich uśmiechnięta Ewa. To Matt jeszcze tu jest ? Przecież miał wyjechać . Zapowiadało sie niezbyt ciekawe spotkanie .


-----------------------------------------------------
Wiem kochane.! Namieszałam i to strasznie ;d . Russell żyje. ! Jego ożywienie zrobiłam w nieco inny sposób. Ale musiałam go jakoś ożywić. Dziwnie to brzmi nie ? :P

Zaskoczeni rozdziałem ? Szczerze powiedziawszy boję się trochę waszych opini co do tego rozdziału :) Ale jakoś to przeżyję. :)
Do następnego :) Pozdrawiam :)


wtorek, 19 sierpnia 2014

33. A miało być tak pięknie ... A te­raz siedzę nad prze­paścią na końcu świata i nie wiem co dalej...

*O.Kingi*

Przebudziłam z lekkim bólem głowy. Przecież dużo nie wypiłam wczoraj. Już boję się co będzie z innymi. Wstałam cicho z łóżka ponieważ Paul'a obok spał jak niedźwiadek więc nie miałam ochoty ich budzić. Wzięłam zestaw na dzisiaj i poszłam z nim do łazienki . Szybki zimny prysznic orzeźwił mnie mocno, ubrałam się w to :


I zeszłam na dół. Postanowiłam zrobić wodę z cytryną . Stop ! Dużo wody z cytryną . Zrobiłam chyba z trzy dzbanki wody , i postawiłam je na stoliku. Godzina 10 wybiła na zegarze, więc postanowiłam powoli obudić Paul'a.  Siadłam obok śpiącego Paul'a i przypatrywałam mu się. Dlaczego akurat mnie wybrał ? Przecież równie mógł zostać ze swoją żoną albo znaleźć inną. Ale wybrał mnie i chyba się z tego cieszę. 
- Cześć kochanie - powiedział Paul czym mnie trochę wystraszył. Nawet nie zauważyłam jak się zbudził. 
- O , cześć - pocałowałam go . - Kacyk jest ? - spytałam z przymrużeniem oka.
- Troszeczkę. 
- To chodź na dół , zrobiłam dużo soku z cytryną. Podobno dobry na kaca jest.
- Okej. 
Poczekałam chwilę aż Paul się ubrał i razem trzymając się za ręcę zeszliśmy na dół. Weszliśmy do kuchni, a na blacie nie było śladu po dzbankach, rozejrzałam się dokładniej po kuchni. Dzbanki leżały już opróżnione na stole. No tak. Wojsko wstało. 
- Przygotowałam 3 dzbanki , a już zostały opróżnione. - westchnęłam i zaczęłam robić dla Paul'a. 
- Dobrze  , że dzisiaj wszyscy jadą . Samoloty mają wieczorem. - westchnął Paul.
- Może zadzwoń jak Russ sie czuję ? - posłałam mu uśmiech. 
- Właśnie dziwi mnie to że jeszcze nie zadzwonił. Zawsze jak gdzie leciał bądź jechał dawał znak że dojechał, a tu nic. Chyba pójdę zadzwonić i upewnię się czy wszystko jest ok.
- No idź idź . - pognałam Paul'a,  a ten poszedł zadzwonić.
- Cześć Kinga - do pokoju kuchni weszła Olga. O ! Idealna sytuacja żeby sobie porozmawiać. 
- Jak możesz tak spokojnie to mówić ? - naskoczyłam na nią. Może trochę za szybko, ale chciałam mieć to za sobą. 
- O co Ci chodzi ? - udawała głupią, albo nią serio jest. Wiem że to moja siostra i może nie powinnam tak na nią myśleć, ale teraz to było wskazane.
- O twoje głupie zachowanie. Jak możesz się bawić jego uczuciami ?  Powiedz mi jak ? 
- Normalnie. Nie obiecaływałam mu że będę jego dziewczyną, tylko on się spytał czy pójdzie ze mną na sylwka, no i się zgodziłam. Ale ja mu nic nie obiecywałam na litość Boską. 
- Ale wiesz że on teraz cierpi , i to przez Ciebie ? - nie byłam zbytnio cierpliwą osobą , więc szybko się denerwowałam. 
- Wiem, ale co ja poradzę że nie mogę się zdecydować na jednego ? 
- To powiedz mu że nigdy nie będzie miał u Ciebie szans i daj mu wreszcie spokój, zrozumiałaś ? 
- Dobra powiem mu to dziś . I przestań mnie się czepiać, ty też święta nie jesteś - wytknęła mi i wyszła . Święta nie jestem ? Co ona miała na myśli. ? W tej samej chwili wszedł Paul . Był jakiś blady. 
- Russ miał wypadek - tyle zdążył powiedzieć i wyszedł. Wypadek ? Poszłam za nim . 
- Jadę do szpitala, chłopaki jak się ogarną też pojadą , jedziesz ze mną ? 
- Oczywiście. 
Nie wierzyłam w to że on mógł mieć wypadek, Przez wczorajszy wieczór zdążyłam go polubić, mimo tego że nie miał humoru.  Boże jak to się mogło stać ? Przecież nic nie pił, fakt był przygnębiony ale to miało być tego powodem ? Nie wierzę . Po 5 minutach byliśmy już pod szpitalem. Spytaliśmy recepcjonistkę gdzie możemy go znaleźć. Powiedziała nam ale zakazała nam  tam wchodzić. Zignorowaliśmy ich i pobiegliśmy na wskazane miejsce. Stanęliśmy przed salą, już mieliśmy tam wchodzić, gdy z sali wyszedł lekarz.
- Co z nim ? 
- Państwo z rodziny ?
- Nie, ale proszę nam powiedzieć. To ważne . Jak on się czuję ? 
- Przykro mi nie mogę. - i odszedł . 
Paul bezradny opadł na krzesło, a ja zawtórowałam. 
- Dzwoniłeś do jego rodziców ? - zapytałam, iż wiedziałam że tego nie zrobi nikt oprócz nas. 
- Nie. Ale zaraz to zrobię. - wstał i odszedł na chwilę na bok. Jego rodzina powinna o tym wiedzieć pierwsza. Wstałam z krzesła i zaczęłam krzątać się po korytarzu. Nie lubiłam być w szpitalu, nie przepadałam tu przebywać. Wszędzie białe ściany, cicho , czasami pusto, ten zapach . Dziwnie się tu czułam. 
- Dzwoniłem - podszedł do mnie Paul. 
- I co ? 
- Przylecą pierwszym samolotem. 
- To dobrze. - nagle z sali wybiegła pielęgniarka. Pobiegła gdzieś, i zaraz wróciła z lekarzami. 
- Co się dzieje ? - próbowałam popytać lekarzy.
- Nie teraz , proszę pani. - pobiegli do sali , trzaskając za sobą drzwiami. 
Po chwili wyszedł z nich lekarz.
- On umiera. Ma mało czasu, prosi o spotkanie  z Kingą. 
- To ja . 
- Proszę - uchylił mi drzwi. 
Weszłam do sali . Russell leżał na łóżku , całkiem blady, z bandarzem na głowie, ciężko oddychał.
- Russ. - podeszłam do niego i złapałam go za rękę. 
- Kocham Cię. - zdążył wyszeptać i zamknął oczy. 
Moje oczy zaszkliły się. To nie może być prawda !
- Russ..- zaczęłam nim szerpać , ale on nie reagował. Wybiegłam z sali i od razu wtuliłam się w Paul . 
- On nie żyje ! Rozumiesz ? Nie żyje ! 
Paul do siebie przytulił mocniej . 
Właśnie umarł człowiek, który mnie kochał . 


---------------------------------
 Dodaję smutny , ale dodaję :)
Zaskoczeni ? Chyba tak . :)
Rozdział dedykuję Natalii, mojej przyjaciółce która również jak ja obchodzi dzisiaj urodziny <3 kochana="" najlepszego="" p="">
Pozdrawiam wszystkich :)
7 komentarzy = kolejny rozdział :)

środa, 13 sierpnia 2014

32. Dob­ra im­pre­za to ta­ka, na której nie masz cza­su pop­ra­wić makijażu.

*O.Kingi*

- Matt, ja naprawdę już nie mogę . Idę odpocząć - puściłam atakującego i wyszłam na taras chwilę odpoczać . Impreza trwała w najlepsze. Ja zbytnio dużo nie piłam, ale inni nie szczędzili sobie alkocholu. Nikolay i Olga zachowywali się jakby byli parą od kilku dobrych lat. Cieszyłam się że wreszcie ona jest szczęśliwa . Koledzy Paul'a byli bardzo mili. Matt cały czas chciał tańczyć i wcale mu się nie dziwię. Naprawdę dobrze tańczył. Russell raczej był spokojny i jakiś smutny. Nie wiem co się z nim działo, był jakiś nieswój. Ale to chyba nie mój problem , nie ?
Nagle drzwi od tarasu się otworzyły. Przekręciłam głowę i zobaczyłam w nich Nikolay'a. Uśmiechnęłam się i wyciągnęłam bardziej nogi na leżaku. Niko usiadł na krześle sam wpatrując się w niebo.
- Jak się bawisz ? - spytał, na co ja się wzdrygnęłam, ponieważ lekko mi się przysypiało.
- Jest super. Przyszłam chwilę odpocząć. - uśmiechnęłam się lekko - A ty ? Chyba dobrze ?
- Tak, czuję się wreszcie szczęśliwy.
- Ale chyba twoja mina tego nie wyraża ? - spojrzałam na niego. Był jakiś smutny , ale próbował zgrywać twardego.
- Nie naprawdę . Wszystko się układa.
- Nikolay , przestań owijać w bawełnę , tylko powiedz prawdę. Jesteśmy przyjaciółmi, i jeżeli Olga znowu coś zaczyna to przysięgam że coś jej zrobię.
- No bo ona.... Ona chyba nie jest ze mną szczęśliwa.
- Jak to ? - nie kryłam zdziwienia.
- Olga zachowuję się trochę inaczej niż zwykle. W sumie jesteśmy razem tylko 5 dni, szału nie ma. Ale ona, dzisiaj wcale nie zwraca na mnie uwagi. Ciągle opowiada sobie żarty z Mattem, tańczy z nim , pije . W ogóle to on chyba jest dla niej ważniejszy niż ja.
- Co ty w ogóle gadasz ? Ja jestem pewna że ona Cię kocha.
- A ja nie.
- Ja w was wierzę . Naprawdę Niko wszystko się ułoży, poza tym ja z nią spróbuję delikatnie porozmawiać jutro , ok ?
- Okej. Tylko wiesz ja ją kocham, a ona tak jakby to olewa.
- Pogadam z nią, i spróbuję od niej jak najwięcej wyciągnąć. Okej ?
- Ok. - przytuliłam go tak po przyjacielsku. - Fajnie mieć taką przyjaciółkę.
- Fajnie mieć takiego przyjaciela.
Uśmiechnęliśmy się do siebie i wróciliśmy do mieszkania. W mieszkania pachniało alkocholem co było dość wyczuwalne. Usiadłam w salonie obok Paul'a który żywo rozmawiał z Russellem. Napiłam się soku z mojej szklanki , ponieważ strasznie mnie suszyło. Postanowiłam się dołączyć do rozmowy.
- O czym tak żywo rozmawiacie ?
Położyłam głowę na ramieniu Paul'a. On akurat sie odwrócił się w moją stronę i nasze usta połączyły się w pocałunku. Gdy się oderwaliśmy od siebie, cicho się zaśmialiśmy. Nie poczułam od niego alkocholu. Dziwne.
- Nie pijesz dzisiaj nic ?
- Oprócz soku to nie.
- No nie wierzę - zaśmiałam się. - Mój chłopak nic nie pije.
- Nie chcę ponieważ nie mam zamiaru niczego głupiego zrobić.
- Mądrego mam chłopaka. - krótko pocałowałam Paul'a na co on się zaśmiał.
- To o czym tak rozmawialiście. ?
- A tak gadaliśmy - Paul rozłożył się wygodnie na kanapie, umożliwiając mi przytulenie się do niego. Paul objął mnie , a ja spojrzałam w miejsce w którym niedawno siedział Russell, nie było go tam.
- To o czym gadaliście ? - nie dawałam za wygraną.
- Russell przechodzi ostatnio zły okres w życiu. Jest 2 tygodnie po rozwodzie. Więc sama rozumiesz.
- Raczej ty powinieneś to rozumieć - powiedziałam bez namysłu, czego później żałowałam. - Przepraszam.
- Nie ma za co . - objął mnie mocniej, i pocałował we włosy.
Nagle do salonu wpadł David Lee nieco już że tak powiem schlany.
- Kochani , jest już 23:59. - ledwo co stał na nogach. - Idziemy przed blok . Już. Jak żołnierze. Marsz ! - zaczął iść w stronę wyjścia z mieszkania. Po salonie rozległ się głośny śmiech. Wszyscy zaczęli się zbierać do wyjścia, zabierając ze sobą wszystkie możliwe fajerwerki. Nałożyłam na siebie marynarkę Paul'a i trzymając się za ręce wyszliśmy jako ostatni z domu. Ja miałam w ręce dwa kieliszki , a Paul wino . Reszta już chyba zadbała o swój asortyment. Wyszliśmy na zewnątrz, gdzie wszyscy już byli.
Zaczęło się wielkie odliczanie do nowego roku.
- 3....2..........1....... - odliczaliśmy. Fajerwerki zaczęły wzbijać się w górę. Paul objął mnie od tyłu i razem wpatrywaliśmy się w ten cudowny widok. Za chwilę jednak Paul odwrócił mnie w swoją stronę.
- Kochanie chciałbym Ci życzyć wszystkiego co najlepsze. Żebyś była zdrowa szczęśliwa i kochana przez wszystkich . - uśmiechnął się Paul i czule mnie pocałował.
- Dziękuję. Ja też chciałabym Ci życzyć zdrowia i szczęścia przede wszystkim. Sukcesów w klubie i reprezentacji i żebyś spełnił swoje marzenia. - uśmiechnęłam się również i wtuliłam się w niego.
- Idziemy na górę ?
- Jeszcze chwilkę  - poprosiłam  i dalej zaczęłam patrzeć się w niebo. Chwila ta trwałaby z pewnością dłużej gdyby ktoś nie szturchnął mnie w ramię. Odwróciłam się w stronę tego kto to zrobił. Był to Nikolay wyraźnie smutny i niezadowolony. Dał mi jakiś znak oczami, żebym tam spojrzała. Popatrzyłam w tamtym kierunku ,a moje zdziwienie rosło z sekundy na sekundę. Olga całowała się z Mattem. No ja sobie z nią jutro pogadam. Wróciłam wzrokiem na Niko. Czułam się niezręcznie w tej sytuacjii, ale chyba najlepszym wyjściem było przytulenie go . I tak też zrobiłam.
- Pogadam z nią. Przynajmniej spróbuję. - powiedziałam kiedy się od siebie odsunęliśmy.
- Kinia to nie ma sensu. Przecież ...
- Spróbuję - przerwałam mu wypowiedź. On na to wzruszył ramionami i poszedł w stronę domu.
- Idziemy ? - dostąpił mnie Paul.
- Tak, chyba tak. . - po chwili bylismy już na górze. Usiadłam obok Paul'a , ten nalał mi soku, który ja szybko wypiłam ze zdenerwowania.
- Coś się stało ? - spytał mnie zdezorientowany Paul .
- Spójrz na Olgę - powiedziałam z przekonaniem. Na pewno siedziała z Mattem obściskując się.
- No tak. Widać . Co na to Niko ?
- Sam zobacz .
- Słoneczko rozchmurz się . Chodź zatańczymy. - pociągnął mnie na środek salonu, gdzie tańczyli inni.
- Okej.

*O.Russella*
- Ja już będę się zbierać . - powiedziałem do Paul'a na co on pokiwał głową . Pożegnałem się z nim uściskiem dłoni i wyszedłem z domu. Wyjechałem samochodem z parkingu , i ruszyłem w stronę hotelu w którym już byłem zajerestrowany. Nie mogłem skupić myśli na drodze. Cały czas myślałem o tym dlaczego ona mi to zrobiła. Ja pomimo siatkówki którą kocham nad życie starałem jej poświęcać się dużo czasu. Jednak coś nie wyszło. Nagle oślepiło mnie światło samochodu jadącego z naprzeciwka. Usłyszałem tylko jakiś huk, a potem ciemność ....


*O.Kingi*

Zabawa trwała aż do 3 rano, i wtedy też się skończyła. Każdy pokładł się spać gdzie popadło. Cieszyłam się w duchu że nasza sypialnia nie została przez nikogo zajęta. Leżeliśmy z Paul'em każde z nas próbowało zasnąć. Nagle przez okno dało się słyszeć głos karetek przejeżdżających ulicą. Odwróciłam się w stronę Paul'a. Ten też był zaskoczony .
- Pewnie coś z fajerwerkami nie tak. - stwierdził na co ja pokiwałam glową.
- Dobranoc .
- Dobranoc. - pocałował mnie w czubek nosa  i razem zasnęliśmy.


-----------------------------------------
Daję rozdział po dłuższej nieobecności. :)
Za chwilkę biorę się za rozdział na drugim blogu :)
Ostatnimi czasy było niezbyt dużo komentarzy na tym blogu, więc aby przywrócić tyle komentarzy ile było wcześniej wprowadzam zasadę :

6 KOMENTARZY = KOLEJNY ROZDZIAŁ !
Mam nadzieję że podołacie. :)
Pozdrawiam :P

piątek, 1 sierpnia 2014

31. I ten strach, ze zno­wu coś poszło źle, że zno­wu wszys­tko runie.

*O.Kingi*

- Proszę jeszcze raz spokojnie powiedzieć, gdzie mogłaby pani Olga pójść. Może zna pani jakieś miejsca w których lubiła przebywać ?
- Niewiem. - komendant westchnął na moją odpowiedź . Byłam cała roztrzęsiona.
- Dobrze. W takim razie dziekuję. - wyszłam z pokoiku i od razu wpadłam w ramiona Paula.
- Chodź jedziemy do domu.
Nie musiałam nic mówić, Paul chyba zrozumiał że jestem strasznie zmęczona. Wracaliśmy do mojego domu, a ja nadal byłam roztrzęsiona. Znowu wszystko jest źle, Ola zniknęła.. Jeszcze do tego Grzesiek. Dlaczego ona nam to zrobiło ? Rozumiem że zranił ją Grzesiek. Chociaż ... nie dziwię się . Gdyby Paul tak mnie zranił to też z pewnością odcięłabym się od tego cholernego świata.
- Jesteśmy . - zakomunikował Paul, na co ja wyszłam szybko z samochodu i od razu skierowałam się do domu.
Runęłam od razu na łóżko i znowu zaczęły do oczy napływać mi łzy.
- Kiniu, uspokój się. Ona napewno się znajdzie. Zobaczysz. Wszystko się ułoży. - Paul położył się obok mnie , a ja jak mała dziewczynka wtuliłam się w niego.
Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.


Obudziłam się niewyspana. Uchyliłam lekko jedną powięke, a potem drugą. Paul obok mnie spokojnie spał. Wyglądał bardzo słodko. Nie chciałam go obudzić, więc cicho wyszłam z łóżka. Na sobie miałam ciuchy z wczorajszego dnia. I wszystko wróciło. Wspomnienia. Cały czas miałam nadzieję że Olga wróci . Przecież musi wrócić. Podeszłam do lustra. Makijaż miałam całkowicie rozmazany. Wyjęłam z szafy czyste ubrania , i ruszyłam do łazienki. Chłodny prysznic orzeźwił moje ciało i odświeżył. Nałożyłam na siebie wcześniej już wybrane ciuchy.


I zeszłam na dół. 
- Cześć wujek. - Krzysiek krzątał się niespokojnie w kuchni robiąc śniadanie.
- O Kinga ! Cześć - przywitał się ze mną buziakiem w policzek.
Usiadłam przy stole i patrzyłam na kulinarne czyny mojego wujka. Nie powiem. W kuchni radził sobie świetnie. Chyba najlepiej z siatkarzy.
- Świetnie radzisz sobie w kuchni. Jak mało kto - powiedziałam, na co wujek lekko się zaśmiał.
- Dziękuję. - postawił przede mną talerz z jajecznicą - Proszę.
Kiwnęłam głową na znak słowa ,, Dzięki '' i zabrałam się za jedzenie. Wujek przysiadł się naprzeciwko i też zaczął się zajadać śniadaniem.
Po zjedzonym posiłku umyłam talerze, choć wujek wszelkimi sposobami próbował mnie od tego odciągnąć to jednak nie udało mu się.
Wytarłam mokre ręce o ręcznik, gdy nagle zadzwonił dzwonek do drzwi.
- Kinga otwórz ! - zawołał z góry Igła.
Westchnęłam i poszłam zobaczyć kto to taki do nas przyszedł .
Otworzyłam drzwi i tego kogo tam zobaczyłam zdziwiło i przestraszyło mnie . W drzwiach stała zźiębnięta i przestraszona Olga.
- Olga - powiedziałam cicho. Ona weszła i zamknęła ze sobą drzwi.
- Przepraszam. - szepnęła, na co ja ją tylko przytuliłam. Była strasznie zimna .
- Kto to ? - spytał wujek który właśnie schodził ze schodów , oderwałyśmy się od siebie po czym nasz wzrok spoczął na nim
- Olga. Jezu, kochana gdzie ty byłaś .? - podszedł i się do niej przytulił. Miło było popatrzeć na ten obrazek. Choć myślałam że wujek będzie na nią trochę wkurzony. - Tu i tam. Chciałam trochę odpocząć. Przepraszam was .
- Dobrze już dobrze. Najważniejsze jest to że jesteś już z nami. Wy tu zostańcie a ja idę odwołać poszukiwanie na policji - wziął kurtkę i wyszedł.
- On wzywał po mnie policję ?
- Tak . Wczoraj mnie przesłuchiwali i zresztą nie tylko mnie.
- Co ja narobiłam .  - westchnęła i złapała się za czoło. - Idę do siebie i do Ewy.
- Jasne.
Postanowiłam sprawdzić czy Paul jeszcze śpi. Uchyliłam lekko drzwi, które właśnie musiały zaskrzypieć. Wtedy właśnie Paul się obudził.
- Ups ! Sorry nie chciałam . - usiadłam obok zaspanego Paul'a.
- Nic się nie stało Słońce, i tak już miałem wstawać . - pocałowałam go w usta tak na powitanie.
- Olga wróciła.
- Jak to ? - Paul ze zdumienia otworzył szerzej oczy.
- Normalnie. Niedawno wróciła. Powiedziała że chcę zostać sama, ale dobrze że wróciła.
- A nie mówiłem że wszystko się ułoży ? - powiedział z uśmiechem.



*Sylwester. Dom Paul'a. Kinga już z nim mieszka*


- Paul, ale ja naprawdę nie wiem w co się ubrać - krzyknęłam kolejny raz do chłopaka.
- Kochanie ty w każdym ubraniu wyglądasz pięknie. - powiedział poprawiajać swoje włosy.
- Żeś pomógł - westchnęłam . - Wiem ! - krzyknęłam , ponieważ przypomniałam sobie że miałam kupione ciuchy specjalnie na Sylwestra. Zajrzałam w głąb szafy i je znalazłam. Wzięłam torby i skierowałam się do łazienki . Położyłam ciuchy na pralce i wzięłam prysznic. Włosy wysuszyłam suszarką a na siebie założyłam to :


Z moich prostych włosów zrobiłam loki. Zadowolona z efektu poszłam pokazać się Paul'u. Stanęłam przed nim lekko zawstydzona.  Paul nic nie mówił tylko lustrował mnie wzrokiem od góry do dołu, na co ja czułam że się rumienię. Paul nic nie powiedział tylko podszedł do mnie uśmiechając się przy tym słodko.  Pocałował mnie lekko, co przyprawiło mnie o przyjemne dreszcze. Z czasem pogłębiał pocałunki, oderwaliśmy się wtedy, kiedy zabrakło nam juz tchu. Patrzyliśmy sobie w oczy, z uśmiechami na twarzach.
- Wyglądasz pięknie - po raz kolejny popatrzył na mnie z góry do dołu. 
 - Ty też ładnie wyglądasz - miał na sobie szarą koszulę z krótkim rękawem i ciemne dżinsy, a włosy miał lekko pożelowane. Wyglądał jak zwykle przystojnie. 
- Naprawdę ? - obrócił się na pięcie, prezentując się z uśmiechem. 
- Jasne - zaśmiałam się . 
Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi. 
- Oho ! Pierwsi goście. ! Gotowa jesteś ? 
- Jasne. 
- To idziemy . 
Złapał mnie za ręke i wyszliśmy na korytarz. Pierwszym gościem była Olga, nie przyszła sama lecz z Nikolay'em, trzymali się za ręce. 
- O! - wypsnęło mi się niechcący. - Cześć Niko, Cześć Olga ! - powiedziałam lekko zdziwiona tym faktem. 
- Cześć - pocałowała mnie w policzek, mówiąc mi przy tym na ucho. - Jestem mega szczęśliwa ! 
- Zapraszamy do salonu - zachęcił Paul i w czwórkę udaliśmy się do pokoju. 
Po chwili zaczęli schodzić się następni zaproszenie goście. Impreza powoli się rozkręcała....

---------------------
 A impreza będzie w następnym rozdziale ! :P
Będzie trochę dłuższy bo będzie się w niej działo. :P
Pozdrawiam :P