Przebudziłam z lekkim bólem głowy. Przecież dużo nie wypiłam wczoraj. Już boję się co będzie z innymi. Wstałam cicho z łóżka ponieważ Paul'a obok spał jak niedźwiadek więc nie miałam ochoty ich budzić. Wzięłam zestaw na dzisiaj i poszłam z nim do łazienki . Szybki zimny prysznic orzeźwił mnie mocno, ubrałam się w to :
I zeszłam na dół. Postanowiłam zrobić wodę z cytryną . Stop ! Dużo wody z cytryną . Zrobiłam chyba z trzy dzbanki wody , i postawiłam je na stoliku. Godzina 10 wybiła na zegarze, więc postanowiłam powoli obudić Paul'a. Siadłam obok śpiącego Paul'a i przypatrywałam mu się. Dlaczego akurat mnie wybrał ? Przecież równie mógł zostać ze swoją żoną albo znaleźć inną. Ale wybrał mnie i chyba się z tego cieszę.
- Cześć kochanie - powiedział Paul czym mnie trochę wystraszył. Nawet nie zauważyłam jak się zbudził.
- O , cześć - pocałowałam go . - Kacyk jest ? - spytałam z przymrużeniem oka.
- Troszeczkę.
- To chodź na dół , zrobiłam dużo soku z cytryną. Podobno dobry na kaca jest.
- Okej.
Poczekałam chwilę aż Paul się ubrał i razem trzymając się za ręcę zeszliśmy na dół. Weszliśmy do kuchni, a na blacie nie było śladu po dzbankach, rozejrzałam się dokładniej po kuchni. Dzbanki leżały już opróżnione na stole. No tak. Wojsko wstało.
- Przygotowałam 3 dzbanki , a już zostały opróżnione. - westchnęłam i zaczęłam robić dla Paul'a.
- Dobrze , że dzisiaj wszyscy jadą . Samoloty mają wieczorem. - westchnął Paul.
- Może zadzwoń jak Russ sie czuję ? - posłałam mu uśmiech.
- Właśnie dziwi mnie to że jeszcze nie zadzwonił. Zawsze jak gdzie leciał bądź jechał dawał znak że dojechał, a tu nic. Chyba pójdę zadzwonić i upewnię się czy wszystko jest ok.
- No idź idź . - pognałam Paul'a, a ten poszedł zadzwonić.
- Cześć Kinga - do pokoju kuchni weszła Olga. O ! Idealna sytuacja żeby sobie porozmawiać.
- Jak możesz tak spokojnie to mówić ? - naskoczyłam na nią. Może trochę za szybko, ale chciałam mieć to za sobą.
- O co Ci chodzi ? - udawała głupią, albo nią serio jest. Wiem że to moja siostra i może nie powinnam tak na nią myśleć, ale teraz to było wskazane.
- O twoje głupie zachowanie. Jak możesz się bawić jego uczuciami ? Powiedz mi jak ?
- Normalnie. Nie obiecaływałam mu że będę jego dziewczyną, tylko on się spytał czy pójdzie ze mną na sylwka, no i się zgodziłam. Ale ja mu nic nie obiecywałam na litość Boską.
- Ale wiesz że on teraz cierpi , i to przez Ciebie ? - nie byłam zbytnio cierpliwą osobą , więc szybko się denerwowałam.
- Wiem, ale co ja poradzę że nie mogę się zdecydować na jednego ?
- To powiedz mu że nigdy nie będzie miał u Ciebie szans i daj mu wreszcie spokój, zrozumiałaś ?
- Dobra powiem mu to dziś . I przestań mnie się czepiać, ty też święta nie jesteś - wytknęła mi i wyszła . Święta nie jestem ? Co ona miała na myśli. ? W tej samej chwili wszedł Paul . Był jakiś blady.
- Russ miał wypadek - tyle zdążył powiedzieć i wyszedł. Wypadek ? Poszłam za nim .
- Jadę do szpitala, chłopaki jak się ogarną też pojadą , jedziesz ze mną ?
- Oczywiście.
Nie wierzyłam w to że on mógł mieć wypadek, Przez wczorajszy wieczór zdążyłam go polubić, mimo tego że nie miał humoru. Boże jak to się mogło stać ? Przecież nic nie pił, fakt był przygnębiony ale to miało być tego powodem ? Nie wierzę . Po 5 minutach byliśmy już pod szpitalem. Spytaliśmy recepcjonistkę gdzie możemy go znaleźć. Powiedziała nam ale zakazała nam tam wchodzić. Zignorowaliśmy ich i pobiegliśmy na wskazane miejsce. Stanęliśmy przed salą, już mieliśmy tam wchodzić, gdy z sali wyszedł lekarz.
- Co z nim ?
- Państwo z rodziny ?
- Nie, ale proszę nam powiedzieć. To ważne . Jak on się czuję ?
- Przykro mi nie mogę. - i odszedł .
Paul bezradny opadł na krzesło, a ja zawtórowałam.
- Dzwoniłeś do jego rodziców ? - zapytałam, iż wiedziałam że tego nie zrobi nikt oprócz nas.
- Nie. Ale zaraz to zrobię. - wstał i odszedł na chwilę na bok. Jego rodzina powinna o tym wiedzieć pierwsza. Wstałam z krzesła i zaczęłam krzątać się po korytarzu. Nie lubiłam być w szpitalu, nie przepadałam tu przebywać. Wszędzie białe ściany, cicho , czasami pusto, ten zapach . Dziwnie się tu czułam.
- Dzwoniłem - podszedł do mnie Paul.
- I co ?
- Przylecą pierwszym samolotem.
- To dobrze. - nagle z sali wybiegła pielęgniarka. Pobiegła gdzieś, i zaraz wróciła z lekarzami.
- Co się dzieje ? - próbowałam popytać lekarzy.
- Nie teraz , proszę pani. - pobiegli do sali , trzaskając za sobą drzwiami.
Po chwili wyszedł z nich lekarz.
- On umiera. Ma mało czasu, prosi o spotkanie z Kingą.
- To ja .
- Proszę - uchylił mi drzwi.
Weszłam do sali . Russell leżał na łóżku , całkiem blady, z bandarzem na głowie, ciężko oddychał.
- Russ. - podeszłam do niego i złapałam go za rękę.
- Kocham Cię. - zdążył wyszeptać i zamknął oczy.
Moje oczy zaszkliły się. To nie może być prawda !
- Russ..- zaczęłam nim szerpać , ale on nie reagował. Wybiegłam z sali i od razu wtuliłam się w Paul .
- On nie żyje ! Rozumiesz ? Nie żyje !
Paul do siebie przytulił mocniej .
Właśnie umarł człowiek, który mnie kochał .
---------------------------------
Dodaję smutny , ale dodaję :)
Zaskoczeni ? Chyba tak . :)
Rozdział dedykuję Natalii, mojej przyjaciółce która również jak ja obchodzi dzisiaj urodziny <3 kochana="" najlepszego="" p="">
3>
Pozdrawiam wszystkich :)
7 komentarzy = kolejny rozdział :)
3>
Nadrobiłam wszystkie dotychczasowe rozdziały, które opuściłam i szczerze mówiąc nie wiem co napisać... jestem w szoku po przeczytaniu zakończenia tego rozdziału, nie doszło jeszcze do mnie to się wydarzyło. Z niecierpliwością czekam na rozwój akcji i zapraszam do siebie bo tam niebawem kontynuacja historii Jagody i Zbyszka.
OdpowiedzUsuńZapraszam raz jeszcze i pozdrawiam. :)
jeeju ale smutny :( zaskoczył mnie ten rozdział,
OdpowiedzUsuńjak zawsze zajebisty :D pozdrawiam i czekam na kolejny :3
OdpowiedzUsuńZajebiozaa
OdpowiedzUsuń;**
OdpowiedzUsuńsmutny :(( ale bardzo fajny
OdpowiedzUsuńhttp://slowa-czasem-rania-bardziej-niz-czyny.blogspot.com
OdpowiedzUsuńRozdział 9 :) Zapraszam :)
popłaklam sie;( oj zwruszasz dziewczyno. Pięknie. Zapraszam http://upadacznaczypowstawac.blogspot.com/2014/08/vii-lecz-dzis-wiem-ze-to-dla-ciebie.html zapraszam liczę na komentarz*
OdpowiedzUsuń