poniedziałek, 24 listopada 2014

37. Będzie dob­rze chłop­cy. Te­raz będzie naj­trud­niej, a po­tem będzie już dobrze.

*O.Kingi*

Wróciłam do domu, gdzie czekał już na mnie Paul. Byłam trochę roztrzęsiona ostatnimi wydarzeniami, że z trzęsącymi się nogami weszłam do mieszkania. Zdjęłam kurtkę i butę. I udałam się do kuchni skąd dobiegały przyjemne zapachy. Po cichu weszłam do kuchni , ale szybko się cofnęłam . Paul przygotowywał obiad i chyba nie zorientował się że weszłam do mieszkania. Postanowiłam uwiecznić tę chwilę w swojej pamięci w telefonie. Paul miał na sobie mój różowy fartuszek , w którym wyglądał bardzo słodko. Wyjęłam najciszej jak mogłam telefon z kieszeni spodni, zrobiłam zdjęcie Paul'a. Stał tyłem do mnie , ale ten obrazek warto będzie kiedyś wspominać.
Podeszłam do niego na palcach , i szepnęłam mu do ucha.
- Cześć kochanie . - Paul aż podskoczył przestraszony.
- Hej , kochanie. Wiesz jak mnie wystraszyłaś ?
- Przepraszam nie chciałam.
Paul podszedł do mnie i pocałował mnie w usta , i powrócił do gotowania. Usiadłam na krześle przy kuchennym stoliku i wpatrywałam się w jego gastronomiczne poczynania.
- Pomóc Ci w czymś ? - spytałam chętnie.
- Nie poradzę sobie. Chociaż... jak chcesz możesz nakryć stół w salonie.
- Oczywiście, szefie Amaro. - wyszłam z kuchni , słysząc za sobą cichy chichot Paul'a.

*20 minut później*

Smakowałam się kolację Paul'a , która była cudowna. Odłożyłam talerz na bok i złapałam się ręką za brzuch. Byłam strasznie najedzona, jak nigdy.
- Dziękuję Ci kochanie za wspaniałą kolację, była cudowna.
- Nie ma za co .
Paul na chwilę wyszedł i wrócił za jakąś minutkę. Stanął nademną , więc chyba czegoś oczekiwał. Sama wstałam  i już byliśmy naprzeciwko siebie.
- Korzystając jakże z tej cudownej okazji, chciałbym Cię o coś zapytać.
- Chodzi o wyniki ?
- To też, ale o tym porozmawiamy trochę później.
Nagle Paul przedemną uklęknął i wyjął z kieszeni marynarki małe czerwone pudełeczko.
- Kingo, czy uczynisz mi tą przyjemność i zostaniesz moją żoną ?
Moim oczom ukazał się cudowny pierścionek zaręczynowy :


Nie wiedziałam co odpowiedzieć. To była decyzja na całe moje życie. Może ona je gwałtownie zmienić. Na dobre ale i też na gorsze. Ale przy Paul'u czułam się bezpieczna i szczęśliwa. Wiedziałam że podejme dobrą decycję.
- Tak zostanę twoją żoną Paul - powiedziała uszczęśliwiona na jednym tchu i zawisłam na szyi Paula.
- Kocham Cię - szepnęłam mu do ucha , na co on mnie pocałował i szepnął to samo .
Oderwaliśmy się od siebie po kilku minutach , Paul włożył mi na palec pierścionek który dobrze się prezentował.
Mocno go uściskałam i pocałowałam.
Z wrażenia usiedliśmy na kanapie aby spokojnie porozmawiać.
- Paul , wiesz że ja w to nie wierzę ?
- Zdaję sobie sprawę. Ale planowałem to już od kilku tygodni i w końcu udało mi się to zrobić. Może nie tak uroczyście.
- Coś ty ! Kolacja była świetna i była najromantycznej niż gdziekolwiek w innej restauracji. - przerwałam mu i pocałował go w policzek.
- Naprawdę ?
- Oczywiście.
- Skoro tak, to czas na drugą część niespodzianki. - wziął mnie na ręce i zaniósł do sypialni...


Do pokoju wpadały promyki zimowego słońca, które pojawiały się niezbyt często jak na tą porę roku . Otworzyłam oczy jeszcze zaspana i spojrzałam na zegarek na szafce nocnej . Była godzina 6:00 rano , a ja już się przebudziłam. Dziwne.... Wstałam z łóżka, bo byłam pewna że i tak już nie wstanę. Byłam naga więc szybko poszłam do łazienki i nałożyłam na siebie szlafrok Paul'a. Zaciągnęłam się zapachem jego perfum i pomaszerowałam do kuchni w celu zrobienia śniadania. Za oknem padał śnieg , i tak chwilę stojąc przy oknie wpatrywałam się w spadające płatki śniegu. Oderwałam sie wtedy gdy usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. Szczelniej okryłam się szlafrokiem Paul'a i trochę przestraszona wyszłam na korytarz. Jakież było moje zdziwienia gdy na korytarzu ujrzałam Piotrka. Spokojnie odwieszał kurtkę, ale gdy mnie ujrzał znieruchomiał.
- Oł , Cześć Kinga ! Miło Cię Widzieć.
- Cześć Piotrek, Ciebie również, ale mógłbyś mi powiedzieć co robisz u nas w mieszkaniu ?
Niby taki Cichy Pit a tu proszę, ukradkiem wchodzi do naszego mieszkania. Ciekawe skąd miał klucze. Nie ! Zapomnieliśmy wczoraj zamknąć drzwi . ! Wszystko jasne !
- Tylko proszę nie denerwuj się - otworzył z strachu szeroko oczy i zaczął się trząść .
- Spokojnie , nic Ci nie zrobię. Chcę tylko dowiedzieć się co robisz u nas w mieszkaniu , bo wiesz niecodziennie zdaża się że ktoś bez zapowiedzi sam wchodzi do cudzego domu - zaśmiałam się pod nosem.
- Uff - Nowakowski odetchnął z ulgą. - Moja wizyta jest taka , że umówiłem się z Paul'em na spotkanie.
- O 6 rano ? - cicho krzyknęłam , tak aby nie obudzić mieszkańców bloku ani tym bardziej Paul'a.
- W sumie tak, bo później mamy trening a jutro wyjazd na mecz.
- No okej . Ale będziesz musiał trochę poczekać , bo Paul raczej szybko nie wstanie. - kiwnęłam głowę w stronę sypialni.
- O 14 mamy dopiero trening więc może pójdę ?
- Nie zaczekaj. Rozgość się , ja tylko się umyję i potem pogadamy okej ?
- Okej . - Piotrek pokiwałam głową , zdjął buty i skierował się do kuchni.
Zaśmiałam się pod nosem i poszłam w stronę łazienki , wcześniej biorać ze sobą zestaw ubrań. Weszłam pod prysznic i umyłam moje ciało ciepłą wodą,  cały czas myśląć o porannej sytuacji. Niby Piter taki Cichy a tu proszę. Najbardziej rozbawiło mnie to mina Piotrka. Tłumiłam w sobie śmiech, ale udawałam niewzruszoną.
Wyszłam z prysznica cała odświeżona, wytarłam się ręcznikiem po czym nałożyłam na siebie ten zestaw :


Uczesałam mokre włosy i wyszłam z łazienki. Skierowałam się do kuchni, gdzie Piotrek tak jak ja wcześniej wpatrywał się w widok za oknem . 
- Chcesz herbaty ?
Piotrek oderwał wzrok od okna i popatrzył na mnie .
- Kawy jeśli można .
- Okej. 
Wstawiłam wodę na 2 kawy i usiadłam za stołem . Po chwili dołączył do mnie Piotrek. 
- Widzę że zaręczona. - powiedział, a jak zszokowana tak szybkim pytaniem spojrzałam na niego. Ten uśmiechnął się jak gdyby nigdy nic i kiwnął głową w stronę mojej dłoni. Spojrzałam na nią i dopiero teraz mogłam się przyjrzeć dokładniej mojemu pierścionkowi. Był najpiękniejszy jaki mogłam sobie wymarzyć . Wróciłam wzrokiem do Piotrka, po czym pokiwałam głową , odpowiadając tym samym na jego pytanie. 
- Tak, wczoraj. 
- Świeżo upieczona. W sumie dobrze że Paul Ci się oświadczył, zbierał się na to już jakieś 2 tygodnie. 
- Wow ! Nie wiedziałam. A coś jeszcze robił w związku z tym ? - wstałam na chwilę od stoły by nalać wodę do kubków. Podałam Piotrkowi kawę , na co on podziękował kiwnięciem głowy. Usiadłam z kubkiem w ręku naprzeciw niego i wzięłam łyka kawy. 
- Latał jak szalony, nie mógł skupić się zbytnio na graniu w siatkówkę. I inne wybryki. 
- Ale szaleniec ! - zaśmiałam się z podziwu na Paul'a .
- Fajnie że wam się układa. Od początku wiedziałem że coś między wami jest . - posłał mi miły uśmiech a ja również odwzajemniłam to miłym uśmiechem . 
- Dzięki. Ale teraz dość o nas . Mów co u Ciebie. Jak tam z Olą ? 
- Właśnie mam do Ciebie w związku z tym sprawę. Mógłbym Cię o coś prosić ? - posłał mi błagalne spojrzenie 
- Jasne pytaj . 
- Bo wiesz jestem już z Olą od ponad 2 lat. I chyba czas najwyższy się oświadczyć . I stąd moje pytanie , czy zechciałabyś mi pomóc w organizacji zaręczyn i zakupie pierścionka ? 
Nie powiem trochę zaskoczyła mnie jego prośba. Nie byliśmy aż ze sobą zaprzyjaźnieni, a on powierza mi takie zadanie. 
- Oczywiście, że mogę Ci pomóc. To będzie dla mnie zaszczyt . 
- Dzięki Wielkie. - odetchnął z ulgą. - To jutro zabieram Cię na miasto, narazie pomożesz mi wybrać pierścionek , okej ? 
- Jasne. 
W tej samej chwili do kuchni wszedł zaspany Paul . Gdy nas zobaczył momentalnie się rozbudził. 
- A co za randki z samego rano co ? 
- Żadne randki tylko poważne rozmowy . - podeszłam do niego - Cześć Kochanie - i pocałowałam go czule . Chwila trwałaby dłużej gdyby nie pomruk Piotrka. Oderwaliśmy się od siebie a ja zabrałam się za robienie śniadania. 
Piotrek z Paul'em udali się do salonu gdzie pewnie , zamierzali odbyć teraz jakąś ważną rozmowę, związaną z siatkówką. Ciekawe o co im chodziło. 



------------------------------
Jej ! Jestem wreszcie po miesiącu nieobecności :)
Chciałam was przeprosić . :) Tak z całego serca :) 
Mam nadzieję że się nie obraziliście  i nie zaprzestaliście czytać tego bloga ? :(
Jak podoba Wam się rozdział ? :)
Spróbuję dodawać więcej takich ,,zabawnych'' sytuacji :)
Pozdrawiam serdecznie i do następnego :3








wtorek, 14 października 2014

36.Ni­by wszys­tko dob­rze, a jed­nak coś nie tak...

*O.Kingi*
Byłam strasznie zdenerwowana. Od pół godziny czekałam na swoją kolej do lekarza. Jakaś kobieta weszła przed nami i strasznie długo tam siedziała. Nerwowo stukałam paznokciami o blat stoliku , o który byłam podparta głową. Iwona chodziła w te i we wte, coraz bardziej się niecierpliwiąc. Co chwilę stawała przy jakiś obrazkach z opisami i je czytała.
- Boże, ile ona tam siedzi ! - wstałam i już miałam tam podejść i po prostu wejść , ale Iwona mnie powstrzymała
- Siadaj , niedługo nasza kolej .
Jak na zawołanie z gabinetu wyszła dziewczyna. Była wyraźnie zadowolona i uśmiechnięta pewnie z wyników badań. Trzymała jakąś kartkę w ręce, więc to musiały być one.
- Kotku, jestem w ciąży - podeszła do jakiegoś mężczyzny i chciała się do nie przytulić, ale on ją odrzucił.
- Co kurwa ? Jak to w ciąży ? Nie wierzę w to ! To nie moje dziecko ! Z nami koniec ! Nie będę się jakimś bachorem opiekował.
- Zapraszam - wychylił się zza drzwi gabinetu lekarz zapraszając mnie go pomieszczenia. Otrząsnęłam się z tej niecodziennej sytuacji i weszłam z ciocią do gabinetu. Trochę dziwnie się czułam wchodząc tam z nią. Przecież nie jestem małą dziewczynką ! Ale kontrola Paul była nieunikniona. Wracając do kłótni tamtych dwojga ludzi, ciekawe jakby zareagował Paul na wiadomość że to ja jestem w ciąży. Jednak teraz nie zaplątywałam sobie zbytnio tym problemem głowy. Usiadłam naprzeciwko lekarza, a Iwona obok mnie.
 - Pani Kinga Ignaczak zgadza się ? - spojrzał na mnie lekarz spod swoich okularów.
- Tak. Zgadza się.
- Zapraszam do pokoju obok, pobierzemy pani krew, i wykonamy podstawowe badania, a pani tutaj poczeka - zwrócił się do mojej cioci , na co ona pokiwała głową. Ja natomiast podążyłam za nim do pokoju obok.

*30 minut później*
- Proszę oto data następnej wizyty. Dokładnie za tydzień. - lekarz podał mi karteczkę z datą 14 stycznia. - I proszę pamiętać o zażywaniu witamin , które pani przepisałem . One teraz mają największe znaczenie dla Pani zdrowia.
- Dziękuję. I oczywiście będę pamiętać o ich zażywaniu. To... do zobaczenia. - wstałam z krzesła i uśmiechnęłam się do lekarza.
- Do zobaczenia.
Wyszłyśmy z gabinetu , i od razu skierowałyśmy się do wyjścia.
- Mam nadzieję , że wyniki będą dobry, i będę mogła normalnie funkcjonować. - zwróciłam się do Iwony.
- Muszą być . Nie ma innej opcji.
-Wyszłyśmy na zewnątrz ze szpitala. - Słuchaj, Kinga, ja muszę jechać do przedszkola i szkoły jak najszybciej odebrać dzieci. Zapewne już czekają . Poradzisz sobie ?
- Jasne.
- Dziękuję Ci bardzo. To pa. - cmoknęła mnie w policzek .
- To ja Ci dziękuję , pa . - krzyknęłam gdy już była przy swoim samochodzie. Pomachałyśmy sobie nawzajem , a ona odjechała z piskiem opon.
I oto ja zostałam sama w samym centrum wielkiego miasta. Rozejrzałam się dookoła aby zorientować się gdzie dokładnie jestem. Ktoś zwrócił moją uwagę. Na murku koło wyjścia ze szpitala , siedziała jakaś dziewczyna i płakała. Twarz miała zasłoniętą ale po rudym kolorze włosów poznałam ją. To była ta dziewczyna która wyszła przede mną. Chwilę zastanawiałam się czy jej pomóc czy nie ? Postanowiłam jednak coś zaradzić.
- Przepraszam ? Coś się stało ? - spytałam, siadając obok niej. Dziewczyna podniosła głowę patrząc zdziwionym wzrokiem na mnie. Miała rozmazany cały makijarz. I cały czas płakała. Nie byłam zbyt dobra w pocieszaniu, ale pomyślałam że może coś zdołam.
- A co panią to interesuję ? Pani nie wie , jak to jest jak ktoś panią rzuca więc co panią to interesuję ?
- Lepiej wyżalić się obcej osobie, niż bliższej. - chciałam coś poradzić , ale chyba nie najlepiej mi to wychodziło.
- Ale ja nie mam zamiaru żalić się obcej osobie. Nie chcę pani widzieć na moje oczy.
- Przepraszam. Chciałam tylko pomóc.
- No to pani się nie postarała. Do widzenia.
Odeszłam z dziwnym uczuciem . Czy ja zawsze muszę coś robić źle ? Chcieć komuś pomóc to oni zawsze , przynajmniej w moim przypadku odmawiają. Chciałabym komuś pomóc. Zawsze ktoś z rodziny musiał mi pomagać, a ja nikomu nigdy nie pomagałam. Nie chciałam być taką która liczy tylko na kogoś pomoc, a sama nie umie sobie poradzić.
Szłam tak ulicami Rzeszowa , w drodze powrotnej do domu. Przechodziłam, właśnie koło jakiegoś sporawego budynku, gdy nagle ktoś z niego wybiegł wpadając prosto na mnie. Upadłam na chodnik , nie tracąc na szczęście przytomności. Nadgarstek strasznie mi napuchł i na szczęście większych obrażeń nie widziałam. Podniosłam się z chodnika otrzepując ubranie.
- Przepraszam panią , naprawdę Pani nie zauważyłem. - podniosłam wzrok na sprawcę , i to był mój największy błąd w życiu. Sprawcą okazał się Mark. Chciałam już uciekać , ale on zdążył złapać mnie za nadgarstki i odwrócić w swoją stronę.
- Mówiłem ci kiedyś że się jeszcze spotkamy. Moje obietnice się spełniły, ten na górze mnie wysłuchał . Dziękuję Ci Boże ! - wykrzyczał ostatnie słowa z uniesioną głową do góry. To utwierdziło mnie tylko w przekonaniu że on jest chory psychicznie.
- Człowieku co ty bredzisz ? Jesteś chory psychicznie.
On tylko prychnął śmiechem , po czym zrobił poważną minę, ściskając mnie mocniej za nadgarstki.
- Słuchaj, mała. Masz do mnie wrócić, bo jak nie to coś Ci zrobię.
- Nie boję się Ciebie ! - powiedziałam pewnie, chociaż z każdą kolejną mijającą chwilą moja pewność malała.
- Tak ? - puścił mnie , po czym się zamachnął i uderzył mnie z otwartej dłoni w twarz. Zabolało mnie to cholernie mocno , trzymałam się za policzek aby choć trochę ukoić bół. Nie chciałam więcej z nim się spotykać, więc zaczęłam uciekać jak najdalej od niego. Nie liczył się już powrót do domu. Byle by być jak najdalej od niego.
- Uciekaj, ale bój się teraz o swoje życie, bo może ono się gwałtownie zmienić - krzyknął po czym zaśmiał się chytrze , tak głośno abym usłyszała. Zatrzymałam się i odwróciłam się w tamtą stronę, ale jego już tam nie było. Zaczęłam wracać do domu nieco przyspieszonym tempem.
Myślałam że nigdy się już z nim nie spotkam. A jednak... Zostało tylko mieć nadzieję że , to co mówił , że wróci,  i że moje życie się gwałtownie zmieni to tylko fikcja...


----------------------------------------------------------
Przeprasza, przepraszam ,przepraszam !
Długo mnie tu nie było :(
Zwyczajnie nie mam czasu na dodawanie rozdziałów.  Szkoła, przygotowanie do bierzmowanie, nauka. Zastanawiam się nad zawieszeniem bloga na czas nieokreślony ;(
Co o tym sądzicie ? Czy wolicie jednak żebym dodawała rozdziały ? Tyle że uprzedzę was że niewiem kiedy by one się pojawiały.
Mam nadzieję że rozdział się podoba ;)
Pod ostatnim rozdziałem był tylko 1 komentarz. :(
JEŻELI PRZECZYTAŁEŚ/AŚ TEN ROZDZIAŁ ZOSTAW PO SOBIE ŚLAD W POSTACI KOMENTARZA . (NAWET Z ANONIMA) TO NAPRAWDĘ POMAGA I DAJĘ MOTYWACJI. :) 
Dziękuję bardzo z góry i do następnego :P



czwartek, 18 września 2014

35. Nig­dy nie mie­szaj się w kłótnie kobiet.

*O.Kingi*

Siadłam z Paul'em jak najdalej od ,,tamtej'' pary. Nie chciałam się z nimi mierzyć wzrokiem ani wyzywać . Już wiem co by się działo, gdybyśmy się do siebie odezwali. Ale chyba tego dnia tej rozmowy nie unikniemy.
- Może ktoś coś do picia chce ? Herbatę, kawę ? - przerwał ciszę panującą w salonie wujek.
- Kawę - posłałam miły uśmiech. Matt z Olgą musieli wziąść to samo, a Paul się wycofał i zamówił herbatę.
- Wujek, zabawisz się ze mną ? - podeszła Ewunia do Paul'a łapiąc go za rękę.
- Dobrze - i wyszli z salonu.
,,Boże, Paul, nie zostawiaj mnie tu'' - pomyślałam. Ale cóż. Dzieciom się nie odmawia. Z drugiej strony wyglądało to bardzo słodko. Pierwszy raz usłyszałam jak Ewunia mówi do Paul'a ,,wujku''. Nigdy tak nie mówiła do niego. Raczej bała się odezwać.
- Matthew, chodź tu - zawołał go z kuchni Krzysiek.
,,-No pięknie zmówili się czy co ? '' i takim sposobem zostałam w salonie sama z Olgą. Pewnie zaraz zacznie grzmieć i będziemy w siebie walić piorunami. Ehh.... Taka rola skłóconych sióstr .
- Jutro mam rozprawę rozwodową - oznajmiła Olga, czym mnie bardzo zdziwiła. Myślałam że do końca dnia nie będziemy się do siebie odzywać a tu proszę . W sumie, nie rozmawialiśmy o tej sprawie już jakoś dłuższy czas. Można by powiedzieć że zeszła na dalszy plan naszego życia. A przecież ona także należała do tych ważnych. Po prostu było tyle innych spraw na naszych głowach, że każdy o rozwodzie choć na chwilę zapomniał.
- A adwokatem jestttt ... ? - przeciągnęłam ostatnie słowo, wyczekując odpowiedzi od niej.
- Brat Nikolay'a , Rozalin. - oznajmiła.
- Mam tam z tobą iść ?
- Nie. Matt ze mną idzie. Wystarczy - posłała mi uśmiech.
- Że co proszę ? - wymsknęło mi się - Jak to ,,Matt idzie ''?
- No Matt ze mną idzie na rozprawę rozwodową.
Dziewczynz, czy ty masz pojęcie co ty robisz ? Zabierasz obcego faceta, na swoją rozprawę rozwodową ? Czy ona kompletnie oszalała ? No nie ! To się w mojej głowie nie mieści. Ona w ogóle Matta nie zna. Poznała go na Sylwestrze i już chcę go brać na swoje ważne . O nie ! Ja tego tak nie zostawię !.
- Jak to Matt ? Przecież on o twoim Norbercie nic nie wie. ! Czy ty wiesz co ty do cholery wyrabiasz ?
- Doskonale wiem, co robię, a ty nie masz prawa mieszać się w moje życie prywatne.- wytknęła mi palcem.
Wzięłam dwa głębokie wdechy i wydechy, na czasowe uspokojenie. ,,Spróbuj się z nią pogodzić'' - przemknęło mi przez głowę.
- Dobra, jak chcesz . Twoja decyzja. Tylko żebyś później nie żałowała, że nie zabrałaś na rozprawę Krzyśka albo mnie.
- No wreszcie mnie rozumiesz . I  nie . Nie będę tego żałować.
Pokręciłam z niedowierzaniem głową na te ostatnie wydarzenia. Wzięłam łyk kawy , którą w między czasię musiał mi ktoś postawić na stoliku.
- Kinga ,zrobiłabyś coś dla mnie ? - zaczęła rozmowę już dużo spokojniej Olga.
- To zależy co ? - spojrzałam na nią podejrzanym wzrokiem.
- Poszłabyć do Nikolay'a i przeprosiłabyś go odemnie za moje zachowanie ? A jednocześnie podziękowała za adwokata ?
- Nie wierzę ! No ja po prostu nie wierzę w to co ty mówisz ! Ja mam twoje problemy rozwiązywać ? Co jeszcze ? Sama sobie do niego idź . Poza tym mówiłaś, że mam się nie mieszać w wasze sprawy, więc masz co chciałaś.
- Kurde ! Kinga ! Postaraj się mnie zrozumieć. Jak ja tam do niego pójdę ? Przeproszę go i zarazem podziękuję ? Jak on się będzie czuł, a jak ja ? - wykrzyczała mi to w twarz stoją nade mną.
Wstałam z fotela, tak aby być z nią twarzą w twarz.
- Nie chcę być twoim wysłannikiem. Chyba nie pomyślałaś jak ja będę się czuć .
- Napewno nie tak jak ja. Pójdziesz do niego i już ! - jej ton przybrał głos groźby.
- Grozisz mi ?
- A jeśli nawet to co ? - mierzyłyśmy się wzrokiem. Z pewnością doszłoby do rękoczynów, gdyby do akcji nie wszedł mój chłopak.
- Was na chwilę zostawić - westchnął. - Olga do Matta na górę, a ty - wskazał na mnie palcem - zostajesz ze mną.
Teraz to ja z Paul'em mierzyliśmy się niezbyt miłym dla nas wzrokiem . Oboje byliśmy dość poddenerwowani całą tą sytuacją. Olga poszła na górę, a my dalej się mierzyliśmy wzrokiem.
- O co znowu poszło ?
- O nic. - odwróciłam się na pięcie i poszłam podziwiać widoki za oknem . Jakie to było interesujące. Wszystko to aby uniknąć w jakikolwiek sposób tej rozmowy.
- Wiem, że znowu o coś poszło. Nikt na świecie bez powodu się tak głośno nie kłóci.
 - Aż tak głośno było ? - spojrzałam na niego.
Pokiwał twierdząco głową.
Westchnęłam tylko.
- To jak ? Powiesz mi ?
- Okej.
Westchnęłam po raz kolejny i opowiedziałam Paul'u całą kłótnię. Nie chciałam w naszym związku niepowodzeń.

*O.Paul'a. 2 godizny później. Dalej dom Państwa Ignaczaków*

Czekałem na Krzyśka w kuchni. Chciałem omówić sprawę choroby Kigni. Trochę więcej się o niej jako chorobie dowiedzieć, ale też i o Kindze. W końcu kto ją lepiej zna niż , Krzysiek ?
- To o czym chciałeś pogadać ? - spytał wujek Kingi wchodząc do pomieszczenia. Wychyliłem się aby sprawdzić czy Kinga jest czymś zajęta i tu nie przyjdzie. Nic na to nie wskazywało, iż moja dziewczyna zabawiała wszystkie dzieci. Wróciłem wzrokiem do Krzyśka, aby rozpocząc niełatwą rozmowę.
- Bo chodzi o chorobę Kingi, ona chyba znowu powróciła.
- Ehh..... Byłeś z nią u lekarza ?
- Nie, ale na jutro jest zapisana. Mogłaby Iwona z nią pójść ?
- Jasne, chyba nie będzie miała nic przeciwko. Pilnujesz jej przy jedzeniu ? - zapytał mnie z podejżliwym wzrokiem.
- Tak, tak. Może witamin mało nie wiem.
- Jutro wszystko się wyjaśni u lekarza.
- Oby. - miałem już wychodzić z kuchni, ale Krzysiek mnie zatrzymał.
- Zostań chwilkę, mam ci coś jeszcze do powiedzenia . - stanąłem przed nim i czekałem aż coś powie. - Mark wrócił.
- Cholera
- Założył fittness klub w centrum Rzeszowa, więc uważaj żeby Kinga nie kręciła się w tamtych okolicach, a tym bardziej ona nie może się o tym dowiedzieć, bo wtedy będzie się martwić i w ogóle.
- Nic jej nie powiem.
- Mam nadzieję .
Wyszedłem z kuchni i skierowałem się do salonu. Chyba czas się już zbierać do domu.
- Kinga , chodź późno już.
- Musimy ?
- Chodź zmęczony jestem.
- Okej.
Pożegnaliśmy się ze wszystkimi oprócz Olgi i Matta którzy od tamtej pory nie zeszli na dół.

*O.Kingi*

Wróciliśmy do domu, trochę zmęczeni. Jednak podróż od jednego końca Rzeszowa do drugiego trochę męczy. Ułożyliśmy się od razu do spania, ale za cholerę nie mogłam zasnąć.
- Śpisz ? - zapytałam Paul'a. Cisza. Eh... Zasnął, on chyba nie ma problemów z zasypianiem tak jak ja. Postanowiłam wyjść trochę na świeże powietrze. Włożyłam szlafrok i wyszłam na balkon. Odświeżyłam się trochę i wróciłam do łóżka. Po długich próbach zaśniecią w końcu udałam się do krainy Morfeusza.


----------------------------------------------
Daję tuż przed meczem Polska-Rosja . Przewiduję 3:2 dla nas ! :3
Długo się nie rozpisuję bo idę oglądać stream na wp, czy jakoś tam ;p
Pozdrawiam i do następnego ! :)



wtorek, 26 sierpnia 2014

34. ,,Prob­lem ze świado­mością po­lega na tym, że two­ja przeszłość zaw­sze żyje gdzieś w to­bie.''

*O.Kingi*

Nie miałam siły wychodzić z domu. Na nic nie miałam ochoty. Po prostu leżełam w łóżku i myślałam, dlaczego on musiał odejść ? . I dlaczego w taki sposób ? Pogrzeb Russ'a odbył się w USA, nie byliśmy na nim. Paul mial ważny mecz, a ja sama bym nie pojechała. Nie lubię latać samolotami. Poza tym dziwnie bym się czuła.
Próbuję zapomnieć o tym co mi powiedział tuż przed śmiercią. Ale łatwo to w niepamięć nie odejdzie . Napewno... Ale cały czas próbuję sobie wmówić że to nieprawda, że to tylko był jakiś słaby żart, że nie mówił prawdy, albo... już nie wiem co. Wiedział doskonale że kocham Paul'a, ale po co on to mi mówił ? Żeby nas skłócić z Paulem ? Niewiem.
W końcu wyszłam z łóżka. Była godzina 20:00. Czyli za chwilę powinien wrócić z meczu Paul. Postanowiłam zrobić dla nas kolacje. Sprawdziłam co mam w lodówce. Składników nie było zbyt dużo , ale na zrobienie omletów starczyło. Zaczęłam robić omlety, wróć dużo omletów. Paul pewnie będzie głodny, ba! napewno.

*O.Tamary ( matki Russella ) *

Siedzieliśmy tak w pokoju , a przed nami była trumna w której był mój syn. Nie wierzyam jeszcze w to że on nie żyje, wierzyłam że jeszcze może żyć. Że się jeszcze obudzi. Podeszłam do niego i złapałam go za rękę. Próbowałam go zapamiętać , taki jaki był i jest teraz . Przymknęłam na chwilę powieki aby nie dać po sobie poznać że płaczę. Nagle poczułam że ktoś uściska moją dłoń. Otworzyłam oczy spojrzałam na Russela, miał otwarte oczy.
- Co się dzieje ? - wychrypiał .
- Żyjesz . - zaczęłam krzyczeć . Rodzina szybko zadzwoniła po pogotowie. Mąż odciągnął mnie od mojego syna. Krzyczałam głośno cieszyłam się , a jednocześnie płakałam. Ja wiedziałam że on żyje. Po prostu czułam to i wiedziałam !

*O.Kingi*

- Cześć Kinga ! - przywitał mnie z progu Paul.
- Cześć - odkrzyknęłam . - Jak mecz ?
- Wygrany oczywiście .
- Cieszę się . - przywitałam go całusem w usta.
- Ommm Omlety. - złapał mnie w pasie od tyłu.
- Siadaj zaraz podaję do stołu.
- Dobrze, moja kuchareczko - zaśmiał się pod nosem, a ja zawtórowałam.
Kolację zjedliśmy w miłej atmosferze. Włożyłam naczynia na zmywarki i ruszyłam za Paul'em do salonu. Umówiliśmy się z Paul'em na oglądanie tv. Siadłam obok niego nie patrząc na telewizor.
- Co oglądamy ?
- Spójrz - wskazałam palcem na telewizor, a ja na niego spojrzałam. Paul trochę podgłośnił. Russell żyję ! .


*O.Petera*


Czekałem na telefon od Perłowskiego, jego brat jest psychologiem i miał mi pomóc się opanować. Wreszcie dostałem sms-a od niego z numerem telefonu tego psychologa . Podziękowałem sms-em. Zadzwoniłem do doktora. Umówiłem się z nim na jutro. On musi mi pomóc . Nie chcę już nikomu zrobić krzywdy. A w szczególności Kindze i jej rodzinie.

*O.Kingi*

- Cholera ! Kinga przecież to jest cud ! - krzyknął Paul i zaczął obdarowywać mnie całusami - Poczekaj zadzwonię do jego mamy. - i wyszedł .
Nie mogłam w to uwierzyć . Przecież on nie żył. Przecież jego serce się zatrzymało, przecieź ja osobiście słyszałam ten jednostajny pisk maszyny. Nie wierzę w to. Spojrzałam na ekran telewizora, wiadomości mówiły że on żyje. Po prostu ja nie mogę w to uwierzyć . To musiałbyć cud !.
- Żyje, Kinga ! Mój przyjaciel żyje :) - wbiegł do salonu Paul, chowając przy tym komórkę do kieszeni spodni. Siadł koło mnie uradowany.
- Co jego mama mówi ?
- Że żyje. Nastąpiło zatrzymanie pracy serca. Podobno Russell miał jakąś niewykrytą wadę serca, o której nikt nie wiedział. Lekarze też są zdziwieni obiegiem sytuacji . Nie mogą w to uwierzyć. Przed szpitalem stoją tłumy mediów chcących się jak najwięcej dowiedzieć. To jest news nr.1 w wiadomościach . - Paul skończył swoją wypowiedź .
- Sama nie mogę w to uwierzyć. Przecież ja widziałam jak umierał. - przekonywałam siebie.
- Ale on żyje Kinga , żyje . Nie cieszysz się ? - Paul mnie objął.
- Cieszę się - wymusiłam uśmiech.
Jak mam się cieszyć skoro pewnie niedługo się zobaczymy ?  Przecież on powiedział że mnie kocha . Ciekawe czy coś pamięta. Boże. Jak my będziemy się zachowywać ? Jak małe dzieci, kłócąc się o zabawkę ? Niewiem jak to będzie. Na razie nie chcę się z nim spotykać.

*Następny dzień O.Kingi*

Wstałam z niewygodnej kanapy lewą nogą. Super ! Zasnęliśmy z Paul'em na kanapie przy oglądaniu filmu. Wyłączyłam telewizor i skierowałam się do sypialni , aby trochę pospać. Ale nie dane mi to było. Jak zwykle nie mogłam zasnąć. Zeszłam z łóżka, kompletnie niewyspana i skierowałam się do szafy z ubraniami ubrałam się w to :


Postanowiłam trochę pobiegać . Trzeba dbać o swoje zdrowie, zamknęłam mieszkanie Paul'a na klucz i poszłam pobiegać po parku. Biegałam może z 1,5 godziny.  Zmęczona wróciłam do domu. Weszłam do mieszkania jak gdyby nigdy nic, Skierowałam się do kuchni, gdzie Paul spokojnie spożywał śniadanie. 
- Gdzie byłaś ? - spytał nieco surowym tonem. gdy ja nalewałam sobie mleka do talerza. 
- Poszłam trochę pobiegać po parku. Nie chciałam Cię budzić . Sorry.
- Myślałam że zniknęłaś . 
- A gdzie ja mogłabym zniknąć ? 
- Niewiem. Martwiłem się. - Paul posmutniał.
- Oj . Paul ! Przepraszam że nie zostawiłam żadnej kartki ani nic ale po prostu zapomniałam . Sorry - uśmiechnęłam i pocałowałam go w czółko . 
- Okej. Zmieniając temat Shelly przyjeżdża po jutrze.
- To dobrze. 
Zjedliśmy śniadanie razem rozmawiając głównie na temat Shelly i jego przyjazdu do nas. Dobrze że Paul nie wspominał tematu Russella . Po południu postanowiliśmy odwiedzić rodzinę Ignaczaków. O 16 dotarliśmy pod ich dom. 
- Jak ja was dawno nie widziałem. - przywitał nas z uśmiechem na twarzy. - Kinga - przytulił mnie i pocałował w czoło. - Jak się czujesz ? 
- Wszystko okej. 
- Cieszę się . Cześc Paul, - uścisnęli sobie dłonie. 
Skierowaliśmy się do salonu, gdzie przywitała mnie nie zbyt miła niespodzianka. Na kanapie siedział Matt z Olgą a obok nich uśmiechnięta Ewa. To Matt jeszcze tu jest ? Przecież miał wyjechać . Zapowiadało sie niezbyt ciekawe spotkanie .


-----------------------------------------------------
Wiem kochane.! Namieszałam i to strasznie ;d . Russell żyje. ! Jego ożywienie zrobiłam w nieco inny sposób. Ale musiałam go jakoś ożywić. Dziwnie to brzmi nie ? :P

Zaskoczeni rozdziałem ? Szczerze powiedziawszy boję się trochę waszych opini co do tego rozdziału :) Ale jakoś to przeżyję. :)
Do następnego :) Pozdrawiam :)


wtorek, 19 sierpnia 2014

33. A miało być tak pięknie ... A te­raz siedzę nad prze­paścią na końcu świata i nie wiem co dalej...

*O.Kingi*

Przebudziłam z lekkim bólem głowy. Przecież dużo nie wypiłam wczoraj. Już boję się co będzie z innymi. Wstałam cicho z łóżka ponieważ Paul'a obok spał jak niedźwiadek więc nie miałam ochoty ich budzić. Wzięłam zestaw na dzisiaj i poszłam z nim do łazienki . Szybki zimny prysznic orzeźwił mnie mocno, ubrałam się w to :


I zeszłam na dół. Postanowiłam zrobić wodę z cytryną . Stop ! Dużo wody z cytryną . Zrobiłam chyba z trzy dzbanki wody , i postawiłam je na stoliku. Godzina 10 wybiła na zegarze, więc postanowiłam powoli obudić Paul'a.  Siadłam obok śpiącego Paul'a i przypatrywałam mu się. Dlaczego akurat mnie wybrał ? Przecież równie mógł zostać ze swoją żoną albo znaleźć inną. Ale wybrał mnie i chyba się z tego cieszę. 
- Cześć kochanie - powiedział Paul czym mnie trochę wystraszył. Nawet nie zauważyłam jak się zbudził. 
- O , cześć - pocałowałam go . - Kacyk jest ? - spytałam z przymrużeniem oka.
- Troszeczkę. 
- To chodź na dół , zrobiłam dużo soku z cytryną. Podobno dobry na kaca jest.
- Okej. 
Poczekałam chwilę aż Paul się ubrał i razem trzymając się za ręcę zeszliśmy na dół. Weszliśmy do kuchni, a na blacie nie było śladu po dzbankach, rozejrzałam się dokładniej po kuchni. Dzbanki leżały już opróżnione na stole. No tak. Wojsko wstało. 
- Przygotowałam 3 dzbanki , a już zostały opróżnione. - westchnęłam i zaczęłam robić dla Paul'a. 
- Dobrze  , że dzisiaj wszyscy jadą . Samoloty mają wieczorem. - westchnął Paul.
- Może zadzwoń jak Russ sie czuję ? - posłałam mu uśmiech. 
- Właśnie dziwi mnie to że jeszcze nie zadzwonił. Zawsze jak gdzie leciał bądź jechał dawał znak że dojechał, a tu nic. Chyba pójdę zadzwonić i upewnię się czy wszystko jest ok.
- No idź idź . - pognałam Paul'a,  a ten poszedł zadzwonić.
- Cześć Kinga - do pokoju kuchni weszła Olga. O ! Idealna sytuacja żeby sobie porozmawiać. 
- Jak możesz tak spokojnie to mówić ? - naskoczyłam na nią. Może trochę za szybko, ale chciałam mieć to za sobą. 
- O co Ci chodzi ? - udawała głupią, albo nią serio jest. Wiem że to moja siostra i może nie powinnam tak na nią myśleć, ale teraz to było wskazane.
- O twoje głupie zachowanie. Jak możesz się bawić jego uczuciami ?  Powiedz mi jak ? 
- Normalnie. Nie obiecaływałam mu że będę jego dziewczyną, tylko on się spytał czy pójdzie ze mną na sylwka, no i się zgodziłam. Ale ja mu nic nie obiecywałam na litość Boską. 
- Ale wiesz że on teraz cierpi , i to przez Ciebie ? - nie byłam zbytnio cierpliwą osobą , więc szybko się denerwowałam. 
- Wiem, ale co ja poradzę że nie mogę się zdecydować na jednego ? 
- To powiedz mu że nigdy nie będzie miał u Ciebie szans i daj mu wreszcie spokój, zrozumiałaś ? 
- Dobra powiem mu to dziś . I przestań mnie się czepiać, ty też święta nie jesteś - wytknęła mi i wyszła . Święta nie jestem ? Co ona miała na myśli. ? W tej samej chwili wszedł Paul . Był jakiś blady. 
- Russ miał wypadek - tyle zdążył powiedzieć i wyszedł. Wypadek ? Poszłam za nim . 
- Jadę do szpitala, chłopaki jak się ogarną też pojadą , jedziesz ze mną ? 
- Oczywiście. 
Nie wierzyłam w to że on mógł mieć wypadek, Przez wczorajszy wieczór zdążyłam go polubić, mimo tego że nie miał humoru.  Boże jak to się mogło stać ? Przecież nic nie pił, fakt był przygnębiony ale to miało być tego powodem ? Nie wierzę . Po 5 minutach byliśmy już pod szpitalem. Spytaliśmy recepcjonistkę gdzie możemy go znaleźć. Powiedziała nam ale zakazała nam  tam wchodzić. Zignorowaliśmy ich i pobiegliśmy na wskazane miejsce. Stanęliśmy przed salą, już mieliśmy tam wchodzić, gdy z sali wyszedł lekarz.
- Co z nim ? 
- Państwo z rodziny ?
- Nie, ale proszę nam powiedzieć. To ważne . Jak on się czuję ? 
- Przykro mi nie mogę. - i odszedł . 
Paul bezradny opadł na krzesło, a ja zawtórowałam. 
- Dzwoniłeś do jego rodziców ? - zapytałam, iż wiedziałam że tego nie zrobi nikt oprócz nas. 
- Nie. Ale zaraz to zrobię. - wstał i odszedł na chwilę na bok. Jego rodzina powinna o tym wiedzieć pierwsza. Wstałam z krzesła i zaczęłam krzątać się po korytarzu. Nie lubiłam być w szpitalu, nie przepadałam tu przebywać. Wszędzie białe ściany, cicho , czasami pusto, ten zapach . Dziwnie się tu czułam. 
- Dzwoniłem - podszedł do mnie Paul. 
- I co ? 
- Przylecą pierwszym samolotem. 
- To dobrze. - nagle z sali wybiegła pielęgniarka. Pobiegła gdzieś, i zaraz wróciła z lekarzami. 
- Co się dzieje ? - próbowałam popytać lekarzy.
- Nie teraz , proszę pani. - pobiegli do sali , trzaskając za sobą drzwiami. 
Po chwili wyszedł z nich lekarz.
- On umiera. Ma mało czasu, prosi o spotkanie  z Kingą. 
- To ja . 
- Proszę - uchylił mi drzwi. 
Weszłam do sali . Russell leżał na łóżku , całkiem blady, z bandarzem na głowie, ciężko oddychał.
- Russ. - podeszłam do niego i złapałam go za rękę. 
- Kocham Cię. - zdążył wyszeptać i zamknął oczy. 
Moje oczy zaszkliły się. To nie może być prawda !
- Russ..- zaczęłam nim szerpać , ale on nie reagował. Wybiegłam z sali i od razu wtuliłam się w Paul . 
- On nie żyje ! Rozumiesz ? Nie żyje ! 
Paul do siebie przytulił mocniej . 
Właśnie umarł człowiek, który mnie kochał . 


---------------------------------
 Dodaję smutny , ale dodaję :)
Zaskoczeni ? Chyba tak . :)
Rozdział dedykuję Natalii, mojej przyjaciółce która również jak ja obchodzi dzisiaj urodziny <3 kochana="" najlepszego="" p="">
Pozdrawiam wszystkich :)
7 komentarzy = kolejny rozdział :)

środa, 13 sierpnia 2014

32. Dob­ra im­pre­za to ta­ka, na której nie masz cza­su pop­ra­wić makijażu.

*O.Kingi*

- Matt, ja naprawdę już nie mogę . Idę odpocząć - puściłam atakującego i wyszłam na taras chwilę odpoczać . Impreza trwała w najlepsze. Ja zbytnio dużo nie piłam, ale inni nie szczędzili sobie alkocholu. Nikolay i Olga zachowywali się jakby byli parą od kilku dobrych lat. Cieszyłam się że wreszcie ona jest szczęśliwa . Koledzy Paul'a byli bardzo mili. Matt cały czas chciał tańczyć i wcale mu się nie dziwię. Naprawdę dobrze tańczył. Russell raczej był spokojny i jakiś smutny. Nie wiem co się z nim działo, był jakiś nieswój. Ale to chyba nie mój problem , nie ?
Nagle drzwi od tarasu się otworzyły. Przekręciłam głowę i zobaczyłam w nich Nikolay'a. Uśmiechnęłam się i wyciągnęłam bardziej nogi na leżaku. Niko usiadł na krześle sam wpatrując się w niebo.
- Jak się bawisz ? - spytał, na co ja się wzdrygnęłam, ponieważ lekko mi się przysypiało.
- Jest super. Przyszłam chwilę odpocząć. - uśmiechnęłam się lekko - A ty ? Chyba dobrze ?
- Tak, czuję się wreszcie szczęśliwy.
- Ale chyba twoja mina tego nie wyraża ? - spojrzałam na niego. Był jakiś smutny , ale próbował zgrywać twardego.
- Nie naprawdę . Wszystko się układa.
- Nikolay , przestań owijać w bawełnę , tylko powiedz prawdę. Jesteśmy przyjaciółmi, i jeżeli Olga znowu coś zaczyna to przysięgam że coś jej zrobię.
- No bo ona.... Ona chyba nie jest ze mną szczęśliwa.
- Jak to ? - nie kryłam zdziwienia.
- Olga zachowuję się trochę inaczej niż zwykle. W sumie jesteśmy razem tylko 5 dni, szału nie ma. Ale ona, dzisiaj wcale nie zwraca na mnie uwagi. Ciągle opowiada sobie żarty z Mattem, tańczy z nim , pije . W ogóle to on chyba jest dla niej ważniejszy niż ja.
- Co ty w ogóle gadasz ? Ja jestem pewna że ona Cię kocha.
- A ja nie.
- Ja w was wierzę . Naprawdę Niko wszystko się ułoży, poza tym ja z nią spróbuję delikatnie porozmawiać jutro , ok ?
- Okej. Tylko wiesz ja ją kocham, a ona tak jakby to olewa.
- Pogadam z nią, i spróbuję od niej jak najwięcej wyciągnąć. Okej ?
- Ok. - przytuliłam go tak po przyjacielsku. - Fajnie mieć taką przyjaciółkę.
- Fajnie mieć takiego przyjaciela.
Uśmiechnęliśmy się do siebie i wróciliśmy do mieszkania. W mieszkania pachniało alkocholem co było dość wyczuwalne. Usiadłam w salonie obok Paul'a który żywo rozmawiał z Russellem. Napiłam się soku z mojej szklanki , ponieważ strasznie mnie suszyło. Postanowiłam się dołączyć do rozmowy.
- O czym tak żywo rozmawiacie ?
Położyłam głowę na ramieniu Paul'a. On akurat sie odwrócił się w moją stronę i nasze usta połączyły się w pocałunku. Gdy się oderwaliśmy od siebie, cicho się zaśmialiśmy. Nie poczułam od niego alkocholu. Dziwne.
- Nie pijesz dzisiaj nic ?
- Oprócz soku to nie.
- No nie wierzę - zaśmiałam się. - Mój chłopak nic nie pije.
- Nie chcę ponieważ nie mam zamiaru niczego głupiego zrobić.
- Mądrego mam chłopaka. - krótko pocałowałam Paul'a na co on się zaśmiał.
- To o czym tak rozmawialiście. ?
- A tak gadaliśmy - Paul rozłożył się wygodnie na kanapie, umożliwiając mi przytulenie się do niego. Paul objął mnie , a ja spojrzałam w miejsce w którym niedawno siedział Russell, nie było go tam.
- To o czym gadaliście ? - nie dawałam za wygraną.
- Russell przechodzi ostatnio zły okres w życiu. Jest 2 tygodnie po rozwodzie. Więc sama rozumiesz.
- Raczej ty powinieneś to rozumieć - powiedziałam bez namysłu, czego później żałowałam. - Przepraszam.
- Nie ma za co . - objął mnie mocniej, i pocałował we włosy.
Nagle do salonu wpadł David Lee nieco już że tak powiem schlany.
- Kochani , jest już 23:59. - ledwo co stał na nogach. - Idziemy przed blok . Już. Jak żołnierze. Marsz ! - zaczął iść w stronę wyjścia z mieszkania. Po salonie rozległ się głośny śmiech. Wszyscy zaczęli się zbierać do wyjścia, zabierając ze sobą wszystkie możliwe fajerwerki. Nałożyłam na siebie marynarkę Paul'a i trzymając się za ręce wyszliśmy jako ostatni z domu. Ja miałam w ręce dwa kieliszki , a Paul wino . Reszta już chyba zadbała o swój asortyment. Wyszliśmy na zewnątrz, gdzie wszyscy już byli.
Zaczęło się wielkie odliczanie do nowego roku.
- 3....2..........1....... - odliczaliśmy. Fajerwerki zaczęły wzbijać się w górę. Paul objął mnie od tyłu i razem wpatrywaliśmy się w ten cudowny widok. Za chwilę jednak Paul odwrócił mnie w swoją stronę.
- Kochanie chciałbym Ci życzyć wszystkiego co najlepsze. Żebyś była zdrowa szczęśliwa i kochana przez wszystkich . - uśmiechnął się Paul i czule mnie pocałował.
- Dziękuję. Ja też chciałabym Ci życzyć zdrowia i szczęścia przede wszystkim. Sukcesów w klubie i reprezentacji i żebyś spełnił swoje marzenia. - uśmiechnęłam się również i wtuliłam się w niego.
- Idziemy na górę ?
- Jeszcze chwilkę  - poprosiłam  i dalej zaczęłam patrzeć się w niebo. Chwila ta trwałaby z pewnością dłużej gdyby ktoś nie szturchnął mnie w ramię. Odwróciłam się w stronę tego kto to zrobił. Był to Nikolay wyraźnie smutny i niezadowolony. Dał mi jakiś znak oczami, żebym tam spojrzała. Popatrzyłam w tamtym kierunku ,a moje zdziwienie rosło z sekundy na sekundę. Olga całowała się z Mattem. No ja sobie z nią jutro pogadam. Wróciłam wzrokiem na Niko. Czułam się niezręcznie w tej sytuacjii, ale chyba najlepszym wyjściem było przytulenie go . I tak też zrobiłam.
- Pogadam z nią. Przynajmniej spróbuję. - powiedziałam kiedy się od siebie odsunęliśmy.
- Kinia to nie ma sensu. Przecież ...
- Spróbuję - przerwałam mu wypowiedź. On na to wzruszył ramionami i poszedł w stronę domu.
- Idziemy ? - dostąpił mnie Paul.
- Tak, chyba tak. . - po chwili bylismy już na górze. Usiadłam obok Paul'a , ten nalał mi soku, który ja szybko wypiłam ze zdenerwowania.
- Coś się stało ? - spytał mnie zdezorientowany Paul .
- Spójrz na Olgę - powiedziałam z przekonaniem. Na pewno siedziała z Mattem obściskując się.
- No tak. Widać . Co na to Niko ?
- Sam zobacz .
- Słoneczko rozchmurz się . Chodź zatańczymy. - pociągnął mnie na środek salonu, gdzie tańczyli inni.
- Okej.

*O.Russella*
- Ja już będę się zbierać . - powiedziałem do Paul'a na co on pokiwał głową . Pożegnałem się z nim uściskiem dłoni i wyszedłem z domu. Wyjechałem samochodem z parkingu , i ruszyłem w stronę hotelu w którym już byłem zajerestrowany. Nie mogłem skupić myśli na drodze. Cały czas myślałem o tym dlaczego ona mi to zrobiła. Ja pomimo siatkówki którą kocham nad życie starałem jej poświęcać się dużo czasu. Jednak coś nie wyszło. Nagle oślepiło mnie światło samochodu jadącego z naprzeciwka. Usłyszałem tylko jakiś huk, a potem ciemność ....


*O.Kingi*

Zabawa trwała aż do 3 rano, i wtedy też się skończyła. Każdy pokładł się spać gdzie popadło. Cieszyłam się w duchu że nasza sypialnia nie została przez nikogo zajęta. Leżeliśmy z Paul'em każde z nas próbowało zasnąć. Nagle przez okno dało się słyszeć głos karetek przejeżdżających ulicą. Odwróciłam się w stronę Paul'a. Ten też był zaskoczony .
- Pewnie coś z fajerwerkami nie tak. - stwierdził na co ja pokiwałam glową.
- Dobranoc .
- Dobranoc. - pocałował mnie w czubek nosa  i razem zasnęliśmy.


-----------------------------------------
Daję rozdział po dłuższej nieobecności. :)
Za chwilkę biorę się za rozdział na drugim blogu :)
Ostatnimi czasy było niezbyt dużo komentarzy na tym blogu, więc aby przywrócić tyle komentarzy ile było wcześniej wprowadzam zasadę :

6 KOMENTARZY = KOLEJNY ROZDZIAŁ !
Mam nadzieję że podołacie. :)
Pozdrawiam :P

piątek, 1 sierpnia 2014

31. I ten strach, ze zno­wu coś poszło źle, że zno­wu wszys­tko runie.

*O.Kingi*

- Proszę jeszcze raz spokojnie powiedzieć, gdzie mogłaby pani Olga pójść. Może zna pani jakieś miejsca w których lubiła przebywać ?
- Niewiem. - komendant westchnął na moją odpowiedź . Byłam cała roztrzęsiona.
- Dobrze. W takim razie dziekuję. - wyszłam z pokoiku i od razu wpadłam w ramiona Paula.
- Chodź jedziemy do domu.
Nie musiałam nic mówić, Paul chyba zrozumiał że jestem strasznie zmęczona. Wracaliśmy do mojego domu, a ja nadal byłam roztrzęsiona. Znowu wszystko jest źle, Ola zniknęła.. Jeszcze do tego Grzesiek. Dlaczego ona nam to zrobiło ? Rozumiem że zranił ją Grzesiek. Chociaż ... nie dziwię się . Gdyby Paul tak mnie zranił to też z pewnością odcięłabym się od tego cholernego świata.
- Jesteśmy . - zakomunikował Paul, na co ja wyszłam szybko z samochodu i od razu skierowałam się do domu.
Runęłam od razu na łóżko i znowu zaczęły do oczy napływać mi łzy.
- Kiniu, uspokój się. Ona napewno się znajdzie. Zobaczysz. Wszystko się ułoży. - Paul położył się obok mnie , a ja jak mała dziewczynka wtuliłam się w niego.
Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.


Obudziłam się niewyspana. Uchyliłam lekko jedną powięke, a potem drugą. Paul obok mnie spokojnie spał. Wyglądał bardzo słodko. Nie chciałam go obudzić, więc cicho wyszłam z łóżka. Na sobie miałam ciuchy z wczorajszego dnia. I wszystko wróciło. Wspomnienia. Cały czas miałam nadzieję że Olga wróci . Przecież musi wrócić. Podeszłam do lustra. Makijaż miałam całkowicie rozmazany. Wyjęłam z szafy czyste ubrania , i ruszyłam do łazienki. Chłodny prysznic orzeźwił moje ciało i odświeżył. Nałożyłam na siebie wcześniej już wybrane ciuchy.


I zeszłam na dół. 
- Cześć wujek. - Krzysiek krzątał się niespokojnie w kuchni robiąc śniadanie.
- O Kinga ! Cześć - przywitał się ze mną buziakiem w policzek.
Usiadłam przy stole i patrzyłam na kulinarne czyny mojego wujka. Nie powiem. W kuchni radził sobie świetnie. Chyba najlepiej z siatkarzy.
- Świetnie radzisz sobie w kuchni. Jak mało kto - powiedziałam, na co wujek lekko się zaśmiał.
- Dziękuję. - postawił przede mną talerz z jajecznicą - Proszę.
Kiwnęłam głową na znak słowa ,, Dzięki '' i zabrałam się za jedzenie. Wujek przysiadł się naprzeciwko i też zaczął się zajadać śniadaniem.
Po zjedzonym posiłku umyłam talerze, choć wujek wszelkimi sposobami próbował mnie od tego odciągnąć to jednak nie udało mu się.
Wytarłam mokre ręce o ręcznik, gdy nagle zadzwonił dzwonek do drzwi.
- Kinga otwórz ! - zawołał z góry Igła.
Westchnęłam i poszłam zobaczyć kto to taki do nas przyszedł .
Otworzyłam drzwi i tego kogo tam zobaczyłam zdziwiło i przestraszyło mnie . W drzwiach stała zźiębnięta i przestraszona Olga.
- Olga - powiedziałam cicho. Ona weszła i zamknęła ze sobą drzwi.
- Przepraszam. - szepnęła, na co ja ją tylko przytuliłam. Była strasznie zimna .
- Kto to ? - spytał wujek który właśnie schodził ze schodów , oderwałyśmy się od siebie po czym nasz wzrok spoczął na nim
- Olga. Jezu, kochana gdzie ty byłaś .? - podszedł i się do niej przytulił. Miło było popatrzeć na ten obrazek. Choć myślałam że wujek będzie na nią trochę wkurzony. - Tu i tam. Chciałam trochę odpocząć. Przepraszam was .
- Dobrze już dobrze. Najważniejsze jest to że jesteś już z nami. Wy tu zostańcie a ja idę odwołać poszukiwanie na policji - wziął kurtkę i wyszedł.
- On wzywał po mnie policję ?
- Tak . Wczoraj mnie przesłuchiwali i zresztą nie tylko mnie.
- Co ja narobiłam .  - westchnęła i złapała się za czoło. - Idę do siebie i do Ewy.
- Jasne.
Postanowiłam sprawdzić czy Paul jeszcze śpi. Uchyliłam lekko drzwi, które właśnie musiały zaskrzypieć. Wtedy właśnie Paul się obudził.
- Ups ! Sorry nie chciałam . - usiadłam obok zaspanego Paul'a.
- Nic się nie stało Słońce, i tak już miałem wstawać . - pocałowałam go w usta tak na powitanie.
- Olga wróciła.
- Jak to ? - Paul ze zdumienia otworzył szerzej oczy.
- Normalnie. Niedawno wróciła. Powiedziała że chcę zostać sama, ale dobrze że wróciła.
- A nie mówiłem że wszystko się ułoży ? - powiedział z uśmiechem.



*Sylwester. Dom Paul'a. Kinga już z nim mieszka*


- Paul, ale ja naprawdę nie wiem w co się ubrać - krzyknęłam kolejny raz do chłopaka.
- Kochanie ty w każdym ubraniu wyglądasz pięknie. - powiedział poprawiajać swoje włosy.
- Żeś pomógł - westchnęłam . - Wiem ! - krzyknęłam , ponieważ przypomniałam sobie że miałam kupione ciuchy specjalnie na Sylwestra. Zajrzałam w głąb szafy i je znalazłam. Wzięłam torby i skierowałam się do łazienki . Położyłam ciuchy na pralce i wzięłam prysznic. Włosy wysuszyłam suszarką a na siebie założyłam to :


Z moich prostych włosów zrobiłam loki. Zadowolona z efektu poszłam pokazać się Paul'u. Stanęłam przed nim lekko zawstydzona.  Paul nic nie mówił tylko lustrował mnie wzrokiem od góry do dołu, na co ja czułam że się rumienię. Paul nic nie powiedział tylko podszedł do mnie uśmiechając się przy tym słodko.  Pocałował mnie lekko, co przyprawiło mnie o przyjemne dreszcze. Z czasem pogłębiał pocałunki, oderwaliśmy się wtedy, kiedy zabrakło nam juz tchu. Patrzyliśmy sobie w oczy, z uśmiechami na twarzach.
- Wyglądasz pięknie - po raz kolejny popatrzył na mnie z góry do dołu. 
 - Ty też ładnie wyglądasz - miał na sobie szarą koszulę z krótkim rękawem i ciemne dżinsy, a włosy miał lekko pożelowane. Wyglądał jak zwykle przystojnie. 
- Naprawdę ? - obrócił się na pięcie, prezentując się z uśmiechem. 
- Jasne - zaśmiałam się . 
Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi. 
- Oho ! Pierwsi goście. ! Gotowa jesteś ? 
- Jasne. 
- To idziemy . 
Złapał mnie za ręke i wyszliśmy na korytarz. Pierwszym gościem była Olga, nie przyszła sama lecz z Nikolay'em, trzymali się za ręce. 
- O! - wypsnęło mi się niechcący. - Cześć Niko, Cześć Olga ! - powiedziałam lekko zdziwiona tym faktem. 
- Cześć - pocałowała mnie w policzek, mówiąc mi przy tym na ucho. - Jestem mega szczęśliwa ! 
- Zapraszamy do salonu - zachęcił Paul i w czwórkę udaliśmy się do pokoju. 
Po chwili zaczęli schodzić się następni zaproszenie goście. Impreza powoli się rozkręcała....

---------------------
 A impreza będzie w następnym rozdziale ! :P
Będzie trochę dłuższy bo będzie się w niej działo. :P
Pozdrawiam :P


poniedziałek, 21 lipca 2014

30.Ser­ce chce wy­jawić swą ta­jem­nicę,ale nie wie czy jest sens.... wciąż go szu­ka pośród sza­rej rzeczywistości....

*O.Kingi*
- No bo ... - strasznie się denerwowałam. Takie sytuacje zawsze nie należały do łatwych. Szczególnie w moim życiu.
 - Kinga powiesz mi do jasnej cholery czy nie ? - Olga też nie nadawała za wygraną .
- No bo. ... - dobra raz się żyję. Ona jest moją rodziną. - on mnie zgwałcił. - łzy zaczęły spływać mi po policzkach.
- Co ? - w jednej chwili w pokoju Olgi pojawili się Krzysiek i Paul. Domyśliłam się że nas podsłuchiwali. Paul od razu mnie przytulił , Krzysiek zaczął nerwowo chodzić po pokoju, a Olga zamknęła drzwi do pokoju tak aby nikt nas nie słuchał.
- Kinga. Uspokój się . Opowiedz jak to się stało. - spytał Paul, cały czas mnie do siebie tuląc.
- Miałam wtedy 20 urodziny. - odpowiedziałam cały czas drżąc.
- Cholera ! Wiedziałem , to dlatego nie chciałaś ze mną wtedy rozmawiać ? - spojrzał na mnie wujek. Kiwnęłam głową.
- Zabiję skurwiela ! - powiedział Paul, zaciskając dłoń w pięść.
- Uwierz mi Paul ja też - dołączył się Krzysiek.
- I ja - odezwała się prawie niesłyszalnie Olga.
Wszyscy podnieśli głowy i spojrzeli na nią trochę zaskoczeni.
- Zawołajcie tu go . Ja się z nim rozprawie . Tylko nie wzbudzajcie podejrzeń . - zakomunikowała Olga.
Przytaknęliśmy głowami , za chwilę rozległo się głośne :
- Grzesiek choć tu na chwilę !
Zaczęłam się denerwować i coraz bardziej płakać . Bardziej wtuliłam się w Paul'a co bardzo mnie wsmocniło.
- O cze - wszedł Grzesiek do pokoju - cześć . A co tu zebranie rodzinne ? - zakpił sobie z nas. No nie ! Ten to ma tupet !
- Jak widzisz - powiedział Krzysiek, tak aby jego wyraz twarzy nie wzbudzał podejrzeń .
- No to po co ja tu jestem ? - zapytał się .
- Ty gnoju ! Jak mogłeś ! Jak mogłeś to zrobić mojej siostrze ! - Olga rzuciła się na niego . i zaczęła go bić .- Zgwałciłeś ją ! - krzyczała.
Ja cały czas siedziałam wtulona w Paul i płakałam.
- O czym ty gadasz ? - Grzesiek świetnie potrafił udawać. Doprawdy...
- Gnoju ! Nie udawaj że niewiesz - to całej akcji włączył się wujek . - Zgwałciłeś ją w dzień jej 20 urodzin. Jak mogłeś ? Ty gnoju ! - Krzysiek walnął z całej siły pięścią w twarz Grześka .
- Jak mogłem ? Normalnie. Zachciało mi tego , a że ona taka niewinna to ją wziąłem i co ? Myślisz że Ci nie podobało ? - tym razem zwrócił się do mnie .
- Zamknij się !
- O ! Teraz odważną zgrywasz tak ? A wcześniej nie narzekałaś ?
- Czy ty siebie słyszysz ? Jak miałam uciec kiedy mi związałeś ręcę i zakleiłeś usta ? No jak ?
- spytałam patrząc na niego ze łzami w oczach.
- Panu już dziękujemy ! - Paul walnął Grześka i złapał go za koszulę i wyprowadził z pokoju.
- Boże ! - siadłam na łóżku i schowałam twarz w dłonie.
- Spokojnie . Jestem przy tobie - po chwili znalazł się przy mnie Krzysiek pocieszając mnie . Wtuliłam się w niego .
- Co za skurwiel ....... - powiedział Krzysiek i bardziej mnie do siebie przytulił. - Mogłem Cię ochronić ! - zaczął siebie obwiniać.
- Nic nie mogłeś zrobić ! Nic !
- Jaka ja byłam głupia ! - Olga siedziała i płakała obok nas. Krzysiek wziął i ją pod ramię i starał pocieszać nas obie. Taki wujek to skarb .


*O.Paula*

Wypchnołęm go za drzwi domu Ignaczaków , rzucając w niego kurtką i butami.
Czas na męską rozmowę . Dostaniesz za nią - pomyślałem .
- Ty gnoju ! Jak mogłeś jej to zrobić ! Powinien Cię za to zabić ! - złapałem jego kawełek koszuli w swoje ręcę.
- No proszę zabij ! Zasłużyłem sobie !
- Nie jestem takim debilem jak ty ! - walnąłem go kolejny raz w tym dniu , tak że krew poleciała mu z nosa.
- To za nią  .. A to - walnąłem jeszcze raz - za Olgę . I żebym Cię tu widział ostatni raz ! Zrozumiano ? - wrzasnąłem .
Brak odpowiedzi .
- Zrozumiano ? - krzyknąłem jeszcze głośniej. W tej chwili nie było ważne czy to cisza nocna czy też święta.
- Dobra. Ale pilnuj swojej laluni , bo nigdy nie wiesz co się jej stanie .
- Odwal się - walnąłem go ostatni raz. ,, Starczy mu '' pomyślałem . Wyprowadziłem go za ogrodzenie domu Ignaczaków i wróciłem do domu.
Od razu skierowałem się do pokoju siostry Kingi.
Usiadłem obok Kingi i przytuliłem ją do siebie.
- Może spróbujemy dokończyć to Boże Narodzenie w miarę miłej atmosferze ? - zaproponował Krzysiek.
- Spróbujmy - odpowiedziała Kinga.
Wstaliśmy i udaliśmy się do salonu. Boże Narodzenie dokończyliśmy w miłej atmosferze. Nikt nie chciał wracać do tego co się zdarzyło. Olga posiedziała z nami chwilę, a później zakomunikowała że jest już śpiąca i pójdzie się położyć. Każdy dobrze wiedział że tak nie było. Ona też w jakiś sposób została upokorzona.
- Idziemy ? - spytała Kinga , patrząc mi w oczy .
- A chcesz już ? - kiwnęła głową. Pożegnaliśmy się ze wszystkimi i udaliśmy się na górę.

*O.Kingi*
Udaliśmy się na górę z Paul'em , ponieważ byłam juz strasznie zmęczona. Ten dzień był pełen emocji. Wyznałam ten sekret i ...  chyba nie zrobiłam zbyt dobrze. Z drugiej jednak strony wujek mógłby się obrazić za moje zachowanie.Przecież byliśmy sobie najbliżsi.
Położyliśmy się z Paulem, leżałam na jego torsie i myślałam o dziesiejszym dniu. Nie chciałam żeby te Święta były inne. Zaczęłam obwiniać siebie za atmosfere na tych Świętach. Nie chciałam żeby tak wyszło . Może lepiej by było żeby nic nie mówiła ?
- Dlaczego mi nic nie powiedziałaś ? - spytał nagle Paul.
- Nie chciałam Cię martwić swoimi problemami.
- Kochanie. - Paul przekręcił się na bok, podpierając o ręce swoją głowę, i splótł nasze ręce. - Jesteśmy razem i musimy sobie wszystko mówić , rozumiesz ?
- Wiem ... ale - nie dane mi było dokończyć.
- Nie ma żadnych, ale ! Teraz mówimy sobie wszystko. Nawet najgorsze. Nawet to co już minęło.
- Ale ja wstydziłam się tego ! - odpowiedziałam, na co Paul mnie przytulił. Pojedyncza łza spłynęła po moim policzku. Wtuliłam się jeszcze bardziej w Paula.
- Wiem Kinga wiem, że ci było trudno. Ale mimo wszystko powinnaś mi powiedzieć, a najbardziej to wujkowi. Wiesz że może czuć się trochę urażony.
- Wiem . Porozmawiam jutro z nim. Jakie mamy plany na sylwestra ? - zapytałam , szybko zmieniając temat.
 - Spędzasz go u mnie. - uśmiechnął się promiennie, a ja się oderwałam aby na niego spojrzeć.
 - To wiem, coś  jeszcze ? - również odpowiedziałam mu uśmiechem.
- Oj, no ! Zaprosiłem kilka chłopaków. Nie tylko z Polski, trochę ze Stanów.
- Ze Stanów ? - krzyknęłam, po czym szybko zamknęłam usta ręką.
- Jakbyś nie wiedziała ja pochodzę ze Stanów. - powiedział roześmiany od ucho do ucha Paul.
- To wiem . Czyli zapraszasz swoich kolegów z Stanów ? Tak ?
- Owszem.
- To ile was tam będzie ?
- 4 ze Stanów, i 4 z Polski . I chyba tyle.
- A ja mogłabym kogoś ze sobą wziąść ? - spytałam nieśmiało.
- Ja Ci nie wystarczę ?
- Oj, Paul ! Nie oto mi chodzi. Po prostu chcę wziąść ze sobą Olgę. Z tego co wiem to wujek gdzieś wyjeżdża. Nie chcę aby siedziała sama w domu. I po tej całej sytuacji to już w ogóle muszę ją zabrać. - bardziej stwierdziłam niż zapytałam
- W sumie tak. Będzie Nikolay... - tym razem to ja nie dałam mu dokończyć.
- A właśnie propo niego. Gadałeś z nim o tym adwokacie ?
- Nie bardzo. Wiem że to jego brat i jest bardzo dobrym adwokatem.
- To ja w Sylwka do niego zagadam . A kto będzie z Polski ?
- Niko, Piotrek, Dawid i Łukasz.
- Okej. - ziewnęłam , na co Paul słodko się roześmiał.
- O ! Widzę że mojej księżniczce spać się chcę ?
- Bardzo. - położyłam głowę na jego torsie i zdążyłam tylko powiedzieć . - Dobranoc Paul.
- Dobranoc księżniczko. - pocałował mnie we włosy , a ja po chwili już spałam .




- Wstawaj, - usłyszałam nad swoim uchem . - wstawaj skarbie.
Leniwie otworzyłam jedno oko, a potem drugie.
- Cóż ze słodka pobudka , Paul - przywitałam go całusem w usta.
- Niedługo będziesz takie miała codziennie.
- Która godzina ?
- 10. Chodź śniadanie już jest.
- Gdzie to śniadanie, bo nie widzę .
- Na dole - Paul roześmiał się.
- Bardzo śmieszne .
Wstałam leniwie z łóżka. Przeciągnęłam się i podeszłam do lustra.
- Jeju ! Jak ja wyglądam - na głowie miałam totalny nieład.
- Jak zwykle pięknie.
- Taa. Jasne.
- No tak.
Ułożyłam włosy cokolwiek i spojrzałam na Paula.
- Czekaj na dole. Zaraz do Ciebie przyjdę.
- Muszę .
- Pędem .
Paul zrezygnowany wyszedł z pokoju, na co ja tylo cicho się zaśmiałam. Drugi dzień Świąt , więc kolejny elegancki strój. Wzięłam szybki prysznic, ubrałam się w to :



Z moich długich włosów zrobiłam warkocza, a na twarzy pojawił się delikatny jasny makijjaż. Zeszłam na dół w nieco lepszym humorze niż wczoraj. 
- Już jestem. - zakomunikowałam wchodząc do salonu. 
- Cześć . - podszedł do mnie wujek całując mnie w policzek. - Jak się czujesz ? - spytał z czułością w oczach . 
- Już lepiej. - wujek uśmiechnął się i poszedł do Iwony która w tym czasie go zawołała. Usiadłam obok Paul'a, który oglądał coś w telewizorze.
- Widziałeś Olgę ?
- Nie. Ale chyba jest w swoim pokoju. 
- Pójdę do niej . 
- Musisz ? - Paul złapał mnie za rękę. 
- Za chwilę wrócę. - pocałowałam go . 
Weszłam do pokoju, ale tam moje siostry nie znalazłam. Przeszukałam całe piętro i jej nie było. Postanowiłam przeszukać jej pokój. Na biurku leżała kartka z napisem :

,, Nie szukajcie mnie. Nie dzwońcie na policję . Chce być sama . Proszę Was. ! 
                                                                                                      Wasza Olga ''

- Wujek, Paul - wołałam ich zapłakanym już głosem. W jednej chwili zrobiło mi się słabo . 


-----------------------------------------
I jest jubileuszowa 30 ! :D Nawet nie myślałam że zajdę aż tak daleko :P Dziękuje wszystkim którzy czytają moje bloga :P
Jak może niektórzy zauważyli pojawiła się ankieta w prawym górnym rogu :) Proszę o głosowanie, ponieważ niewiem czy dalej mam dodawać te ubrania :)
Jak rozdział ? 
Mam nadzieję że udało mi się napisać choć odrobinę dłuższy :)
Pozdrawiam i do następnego :*

środa, 9 lipca 2014

29. Możesz próbo­wać spa­lić złe wspomnienia, ale po­piołu po nich nie spalisz...

*O.Kingi*

Obudził mnie budzik, który jak zwykle stoi na mojej szafce nocnej. Pewnie Paul mi nastawił żebym nie zaspała. Punkt 16:00 wyszłam z łóżka i zaczęłam się powoli przygotowywać do kolacji Bożo Narodzeniowej z moją rodziną . Będzie bardzo brakować mi rodziców , ale mam przy sobie wujka , który wiem że zawsze będzie mnie wspierał . Święta to czas wspominania , a także czas do nadrobienia jakichkolwiek zaległości.
Ubrałam się w to :

I cicho wyszłam z pokoju. Światło w łazience było zapalone, więc oznaczało to że Paul brał prysznic. Uśmiechnęłam się sama do siebie , i niechętnie zaczęłam robić sobie coś do jedzenia . Coś lekkiego. Przez 2 godziny odpoczynku zgłodniałam. Zrobiłam sobie coś lekkiego i zjadłam . Co dziwnego na ruchy wymiotne mnie nie zbierało , więc stwierdziłam że już jest wszystko dobrze. 
- Cześć Kochanie. I jak się czujesz ? - stanął naprzeciw mnie , patrząc na mnie swoimi oczami. Widziałam w nich troskę i smutek. 
- Cześć. Już wszystko dobrze - posłałam mu ciepły uśmiech. W jego uczach błysawicznie pojawiły się iskierki radości. 
- Pójdę się przebrać i zaraz jedziemy , okej ? 
- Okej .  - pocałował mnie lekko w usta i wyszedł. 
Uśmiechnęłam się i czekałam na korytarzu ubrana na Paul'a. 
Przez moją głowę przewijało się tysiące myśli.
To będą moje pierwsze święta z rodziną, ale jednocześnie i bez niej. Bez rodziców. Rodzice pewnie mają święta ze sobą tam w niebie, a ja tu na dole. Wujek z ciocią zastępują mi rodziców. Opiekują się mną, pocieszają. Bardziej jednak wujek mi pomaga w trudnych sytuacjach. Pomaga mi się przyzwyczaić do tej sytuacji. Dzisiaj będę w swoim domu, przy swojej rodzinie. Wujek przyjeżdżał zwykle po Świętach. Ale teraz ja będę w centrum Świąt. W swoim domu . Może będzie trochę dziwnie. Ale w sumie będzie tylko najbliższa rodzina . Oczywiście ze strony Krzyśka jak i Iwony. Będę miała okazję poznać rodzinę Cioci. Wiem że ma siostrę młodszą, z którą miała kłopoty w młodości. Gdy przyjeżdżałam do nich na Wakacje , akurat ona też była, zwykle nie odzywałyśmy się do siebie. Była strasznie niecierpliwa i ciągle komuś dokuczała. Szczerze .... nie chciałabym jej tam znowu widzieć , ale jakoś wytrzymam. Może się zmieniła ? . 
- I jak gotowa ? - wystraszył mnie Paul, że aż się wzdrygłam.
- Jasne. - lekko się uśmiechnęłam . - założyłam płaszcz i naciągnęłam czapkę na głowę, żeby po chwili stać na dole i marznąć z zimna. 
- Choć . - Paul objął mnie ramieniem i od razu zrobiło mi się ciepło. Ruszyłiśmy w stronę samochodu, który stał po drugiej stronie ulicy . Paul otworzył mi drzwi, a mnie od razu ogarnęło mnie zimno. Lecz nie na długo , bo Paul włączył ogrzewanie , po którym zrobiło sie ciepło.  Ruszyliśmy samochodem w stronę domu mojej rodziny , w drodze zaczeliśmy rozmowę. 
- Stresujesz się ? - spytał mnie Paul.
- Skądże. Chociaż ...... wujek wspominał że będzie ktoś z rodziny Iwony. Podejrzewam, że będzie to jej siostra, a z nią nie mam zbyt dobrych kontaktów.
- Wszystko będzie dobrze. Przecież ja jestem z tobą. 
- Wiem . - uśmiechnęłam się . 
Po dłuższej ciszy dojechaliśmy pod dom. Paul zaparkował przed dobrze znanym mi samochodem. To był samochód Alicji. Alicji Szpakowskiej. Siostry Iwony. Była ode mnie rok starsza. To nie był jej samochód , tylko jej rodziców. Ale możliwe że teraz jest jej. Tak czy inaczej wiadomo było że i ona zasiądzie z nami przy stole. Westchnęłam i podeszłam do Paula. Wziął mnie za rękę i weszliśmy do mojego domu. 
- Jesteśmy - krzyknęłam w progu ,aby po chwili znalazło się przy nas grono dzieciaków. Sebastian, Dominika i Ewa. 
- Cześć dzieci - ucałowałam każde w czółko - A oto wasze prezenty. Proszę - dałam każdemu prezent ładnie zapakowany , a dzieci zaczęły mi dziękować i od razu pobiegły do swojego ,,kącika'' . 
Usmiech tych dzieci sprawił że i mi poprawił się humor. 
- Cześć , Kinga - przywitał się ze mną wujek całusem w policzek i przytulasem. - Dawno Cię u nas nie widziałem - powiedział po czym podaniem ręki przywitał się z moim chłopakiem .
- Spokojnie nadrobimy to dzisiaj. - uśmiechnęłam się do niego . - Gdzie mam się skierować ? 
- Salon, cel główny. - uśmiechnął się wujek i razem z nami poszedł do salonu .
- Cześć Ciociu - przywitałam się z Iwoną , która przywitała mnie jak zwykle promiennym uśmiechem. - Siadajcie . 
Ku mojemu zdziwieniu na naszych świętach pojawił się również Grzesiek , który do naszej rodziny nie należał. W sumie postanowiłam się nim nie przejmować. Paul też nie należał do naszej rodziny , a jest. Przy stole również siedziała wspominana przeze mnie Alicja wraz z matką . Cóż , przeżyje to . Usiadłam razem z Paulem na kanapie, na szczęście obok Olgi. Byliśmy ze sobą skłócone, ale ja postanowiłam się odezwać. Może jej przeszło . 
- Cześć, siostra - powiedziałam , ale odpowiedzi nie usłyszałam.No tak , teraz przez kilka dni głucha cisza między nami będzie. Ale żeby ona się zainteresowała , to nie . Odwróciła od razu głowę i zaczęła coś gawędzić do Grześka.
Gdy cała rodzina była już w komplecie, na moim talerzu pojawiło się pierwsze danie . Spojrzałam niepewnie na Paul'a . 
- Przynajmniej spróbój . - powiedział Paul, patrząc na mnie z troską. 
- Okej . 
Zaczęłam jeść, i mi posmakowało . Zjadłam ze smakiem . 
- Widzisz ? 
Uśmiechnęłam się i pocałowałam usta Paul'a. 
- To wy jesteście razem ? - spytała nieoczekiwanie Alicja ,  na co ja spojrzałam na nią z zaskoczeniem.
- Tak.  
- Aha. - sztucznie się do mnie uśmiechnęła. 
- Ekhmm... I jak po spotkaniu z rodziną Paul'a ? - przerwał Krzysiek , widząc że atmosfera robi się nieco napięta.
- Bardzo dobrze - skierowałam wzrok na wujka - Bardzo dobrze się dogaduję - posłałam w jego stronę uśmiech. 
- To fajnie. 
Rozmowa zaczęła się rozkręcać . Krzysiek co chwilę rzucał kawały, a później śpiewaliśmy kolędy, razem z dziećmi . 
- Idę do łazienki - przeprosiłam na chwilę Paul'a i poszłam do wcześniej już wypowiedzianego pomieszczenia. 
Wykonałam to co musiałam wykonać , poprawiłam makijaż i wyszłam z łazienki. Chęć mnie zżarła , żebym wyszła na taras za domem. Nałożyłam kozaczki i płaszcz i skierowałam się do sypialni wujka i cioci skąd było wyjście na taras. Chciałam odrobinę się przewietrzyć . Patrzyłam z głową w marzeniach w gwiazdy. Może już ujrzę spadającą gwiazdę ? Ale nie . To tylko bajki. 
- Witam Cię , Kinga - usłyszałam za sobą dobrze znajomy mi głos . Głos Grześka . - Pamiętasz mnie ? 
- Jak mogłabym go nie zapomnieć . 
- Super.  - Grzesiek zaczął się do mnie zbliżać. - Wiesz że moglibyśmy jeszcze raz ? 
- Zostaw mnie - wyrwałam się i zmierzałam ku wyjściu.
- Uważaj na siebie Kingo ! - ostrzegł mnie , a ja szybko poszłam do łazienki. Zamknęłam drzwi od łazienki na zamek i siadłam podpierając głowę rękoma. Zaczęłam płakać. Kurwa ! Kolejny raz płakać ! Te wszystkie wydarzenia związane z nim i z tamtym dniem wróciły. Niestety ...


*14 lipiec. Dzień urodzin Kingi. Kinga ma wtedy 20 lat*
Wracałam z mojego wieczornego spacera. Byłam spokojna i jednocześnie szczęśliwa. Moje 20 urodziny , które chciałam spędzić jakoś wyjątkowo. Prezenty dostałam od rodziców i przyjaciół. Życzyli mi wszystkiego najlepszego , spełnienia marzeń. Żyć nie umierać ! Postanowiłam że wrócę przez dobrze znany mi park. Było ciemno, mało kto chodził po parku ale ja doskonale znałam drogę. 
Nagle ktoś zatkał mi ręką usta i oczy . Nic nie widziałam . Zaciągnął mnie w zarośla i popchnął mnie . Zobaczyłam sprawcę . Był to Grzesiek. Nienawidziłam go . Chodziliśmy do jednej szkoły. Zawsze gdy widział mnie na przerwie śmiał się ze mnie razem ze swoimi kolegami, 
- Zamknij ryj i nie krzycz ! Nie będzie bolało ! - zagroził mi . Zawiązał mi ręcę a jego ciało przygniotło moje tak że nie miałam jak się uwolnić. 
I wtedy zrobił  to czego się niespodziewałam. Zgwałcił mnie brutalnie. Wyrywałam się jak mogłam, ale jego ciało było za ciężkie. Cholernie tego nie chciałam . Krzyczałam jak najgłośniej się dało , ale o tej porze kto by mnie usłyszał. Kto by mi pomógł ? Nikt ! Nie chciałam tego , płakałam , ale on jak coś krzyknęłam głośno to bił mnie po twarzy i dalej to robił . To było najgorsze co mogło mnie spotkać *

Głupie wspomnienia ! Głupie ! Nie chcę wracać do tego dnia.  Już nigdy. 
Ktoś zaczął pukać do drzwi : 
- Kinga. Jesteś tam ? Kinga ? Żyjesz ? - to był Paul. 
- Tak. Tak - pospiesznie odpowiedziałam. - Już idę tylko poprawię makijaż . - wyjęłam husteczki i wytarłam twarz , poprawiłam jeszcze raz makijaż i spróbowałam przez chwilę o tym wszystkim zapomnieć . Cóż trzeba nastawić dobrą twarz do złej gry. 
Wyszłam z łazienki , od razu ujrzałam Paul'a . 
- Wszystko dobrze ?
- Tak. - odpowiedziałam niepewnie się uśmiechając . 
- Napewno ? - Paul nie odpuszczał . 
- Tak . - wtuliłam się w niego , a on objął mnie mocno . Chwilę staliśmy tak w bezruchu , a później wróciliśmy do salonu.
Atmosfera była ciepła i świąteczna. Byłam trochę nieobecna ale starałam się tego po sobie nie poznać. 
Chciałam to zapomnieć , ale nie dało się. Postanowiłam że narazie nikomu nie będę się zwierzać . Ani wujkowi ani Paul'owi. Niokmu. Zostawię to dla siebie. Zostawię to głęboko w sercu. Może kiedyś zdobędę taką odwagę , żeby w końcu się wyżalić ? Niewiem . 
- Możemy porozmawiać ? - zaczepiła mnie Olga. 
Czyżby chciała się pogodzić ? 
- Jasne . - wyszłyśmy z salonu i poszłyśmy do pokoju Olgi . 
- To o czym chcesz porozmawiać ? - spytałam, choć dobrze wiedziałam o czym. 
- O nas. Kinga ! Chciałabym Cię przeprosić za moje zachowanie . Wiem, że nie myślisz o nas dobrze a przede wszystkim o Grześku ! Ale daj nam szansę . Proszę - błagała mnie . 
- Wiem . Nigdy go nie zaakceptuję, ponieważ ...
- Ponieważ co ? ... - Olga wyczekiwała mojej odpowiedzi . 
Padłam na jej łóżko i schowałam twarz w dłoniach. Nie wiedziałam czy powiedzieć jej o wszystkim . Jej ? Siostrze ? Ona też jest mi bliska , ale nie tak bliska jak wujek czy mój chłopak . 
- Wyjaśnisz mi to ? - siadła obok mnie nieco zdenerwowana. 
- Niewiem czy powinnam . 
- Co on ci zrobił do jasnej cholery ? - przytuliła mnie i powiedziała to nieco spokojniej . 
Zaczęłam płakać . I jedno pytanie przewijało mi się przez głowę . Powiedzieć jej czy nie ?





----------------------------------------------------
I tym oto pytaniem zostawiam was. 
Jak myślicie , czy powinna powiedzieć o tym wszystkim najpierw Oldze , czy Paul'u a może wujkowi ? A może wszystkim naraz ? 
Cóż... decyzja należy do was , bo szczerze mówiąc nie mam jeszcze pomysłu jak to zrobić  :)
Jedna tajemnica się rozwiązała . Zaskoczeni ? Długo wyczekiwaliście ? 
Postanowiłam ją odkryć nieco wcześniej . :) Zostało jeszcze wiele wiele tajemnic do odkrycia , ale to w następnych rozdziałach . Ale jedno Obiecuję : wszystko zostanie wyjaśnione i załagodzone. Bądź nie .... Może skończy się źle, a może dobrze ?
Niewiem . . . Narazie myślę o tym co ma się zdarzyć przy następnych rozdziałach . Końcem zajmę się kiedyś :P
Polacy niestety przez Włochów (!) nie zakwalifikowali się do Final Six Ligi Światowej :( Ale pamiętajmy że główny cel MŚ :)
A tak propo imprez :D Idziecie na film ,, Drużyna '' ? :) Ja oczywiście :D
Zostawiam Was z Winiarem :) 
Pozdrawiam i do następnego :)





poniedziałek, 30 czerwca 2014

28 .Zro­zum, smu­tek nie ma na ce­lu zniszcze­nia człowieka, tyl­ko wzmoc­nienie ducha i "uwy­puk­le­nie" radości.

*O.Kingi*
- Wstawaaj , Kochanie - szepcze mi do ucho Paul, na co ja się promiennie uśmiechnęłam .
Odwróciłam się w jego stronę , i już widziałam ropromienioną twarz.
- Cześć kotku.
- Cześć - Paul pocałował mnie w usta i dalej patrzył się na moją twarz , bawiąc się moimi kosmykami włosów.
- Dzisiaj pierwsze nasze wspólne święta. Wiesz ?
- Tak. I z tego niezmiernie się cieszę .
- Ciekawe czy moja rodzinka już wstała ?
- Pewnie tak. Która godzina ?
- 10:00 A co ?
- Co ? - zerwałam się z łóżka jakby ktoś polał mnie zimną wodą .
- Przecież jest dopiero 10 - Paul zawtórował mi i również wstał .
- Dla Ciebie dopiero .. a dla mnie już - wygrzebałam z szafy Paul'a jakąś koszulkę. Założyłam ją na siebie była na mnie o wiele za duża ale pasowała mi.
- Ładnie wyglądasz w mojej ulubionej koszulce - zakomunikował mi Paul z pięknym uśmiechem na twarzy , na co ja tylko oblałam się rumieńcem.
- Przestań . Idę zrobić nam śniadanie, a ty się ubierz. - puściłam mu oczko i wyszłam z salonu.
W kuchni siedziała tylko Shelly. Ciekawe czym mnie dzisiaj zaskoczy.
- Cześć , Shelly - powiedziałam, z ciekawością co ona odpowie.
- Cześć , Kinga - odpowiedziała - Pomóc Ci w czymś ?
Stanęłam przy blacie tyłem do Shelly i mocno oddychałam. Strasznie zdziwiło mnie jej zachowanie . Jeszcze wczoraj się nic nie odzywała, a dzisiaj co ? Poprawa humoru ?
- Nie, dzięki . Poradzę sobie.
- Okej .
W błyskawicznym tempie zrobiłam kanapki i zaniosłam je Paul'owi zamykając za sobą drzwi.
- Ona się do mnie odezwała. - pisnęłam uradowana i rzuciłam się na Paul'a, wcześniej kładąc talerz z kanapkami na stół.
- No, widzisz . Mówiłem że to minie .
- Ej, ej. Ty chyba nie maczałeś w tym palców Co ? - Paul postawił mnie na ziemię , a ja zaczęłam szybko kojarzyć fakty.
- Ja skądże. - zaczął się bronić .
- Namówiłeś ją ? - siadłam obok niego i wzięłam jedną kanapkę.
- No, wiesz. Musiałem . Chcę abyśmy byli szczęśliwi - uśmiechnął się .\
- Dobra , nie czepiam się - i razem zjedliśmy kanapki.

*O.Petera*

Wyjazd do rodziny. Wydaje się takie proste , a zarazem trudne. Dziś Wigilia , więc samemu w domu siedzieć nie wypada. Ale co ? Będę chodził po domach żeby spędzić z kimś obcym święta ? Żeby tylko 3 dni uszczęśliwiły mnie ? Miałem wrócić do mojej mamy z ojcem . Odnaleźć go i wrócić z nim na Węgry. Ale jego  już nie ma. I co powiem mojej mamie ? Co ? Że już nie żyje ? Załamie się , a to nie byłoby dobre w dodatku na święta. Że zniknął ? Że już nie wróci ? Nie wiem .. Ale mimo wszystkich przeciwności losu postanowiłem wrócić na Węgry na święta. Wolne od trenera trzeba wykorzystać . Po 2 godzinach byłem już w samolocie. Włączyłem muzykę w słuchawkach i odpłynąłem.

*O.Kingi. Tuż przed Wigilią*

Wszystko już gotowe, aby jak zwykle nie ja. Wigilię umówiliśmy na 18,a jest 17:30. Przeprosiłam na chwilę rodzinę Paul'a która siedziała w kuchni i poszłam do sypialni się przebrać. Święta, którę lubię najbardziej. Wyglądać trzeba ładnie. Wybrałam to :


Przejrzałam się w lustrze, było okej. Chciałam już wychodzić, ponieważ byłam całkowicie gotowa, lecz ja niezręcznie musiałam potknąć się o coś co leżało na podłodze. Wstałam i zobaczyłam że owym przedmiotem o którego się potknęłam był telefon. Rozpoznałam go. Był to telefon Mark'a. Wczoraj na kolacji gdy my rozmawialiśmy grzebał coś w telefonie. Więc byłam pewna że to jego. Ciekawość mnie zżarła aby zobaczył choć tapetę. Ale to był mój błąd. Na tapecie byłam ja. JA ! Byłam na tapecie Mark'a jak spałam. Musiał wczoraj zrobić to zdjęcie. Co za drań ? Jakim prawem robił mi zdjęcia ? Bez mojego pozwolenia. Łzy zaczęły mi spływać po moich policzkach . Kolejny raz.. Kolejny raz płaczę... Kolejny raz zostałam upokorzona. W dalekiej przyszłości miałabym być z nim rodziną ? Nie.. Chyba że będzie na to logiczne wytłumaczenie. Ale nie .. Kinga ! Musisz w końcu żyć normalnie. Bez żadnych kłopotów. Ale chyba tak nie można . Odłożyłam telefon na półkę i wytarłam policzki które były mokre od łez. poprawiłam ostrzejszym makijażem aby Paul nie zauważył że płakałam. Wzięłam głęboki wdech i wydech i wyszłam z sypialni. 
Rodzina Paul'a siedziała już w salonie. Spojrzałam ukradkiem na Mark'a . Jego chytry uśmieszek mówił wszystko. Niby cichy i spokojny ale w sobie ma coś co mnie odstrasza. 
- Zaczynamy ? - stąnął obok mnie Paul, przyciągając mnie do siebie. 
- Tak. - byłam bardzo zdenerwowana z powodu Mark'a jak i tej kolacji.
- Coś się stało ? - jednak Paul to zauważył . 
- Denerwuję się . - wtuliłam się bardziej w niego.
- Spokojnie . Chodź . Zaczynamy - i zaczęliśmy.
Podzieliliśmy się opłatkiem i pośpiewaliśmy kolędy. Atmosfera była wspaniała. Nie przeszkadzał mi nawet Mark, który ciągle siedział cichy. Przed samą Wigilią powiedziałam sobie że muszę być wyjątkowo silna i nie zwracać uwagi na przeciwności. Chociaż pewnie będzie się to powtarzać, chcę radzić sobie sama i nie chce aby mi współczuli czy pocieszali. Chcę być silna . 
Rodzina Paul'a otoczyła mnie niezwykłą opieką. Szczegołnie jego mama. Poczułam się jakbym znowu była w dzieciństwie. Moja mama miała bardzo zbliżony charakter do mamy Paul'a. Opiekuńcza, dobra. Bardzo mi ją przypominała. Dobrze się dogadywałyśmy. 
Shelly też się do mnie odzywała. Nawet zaproponowała mi jak u nas będzie , że pójdziemy na zakupy. Zgodziłam się z chęcią. Mam nadzieję że zostaniemy dobrymi przyjaciółkami z Shelly.
Po Wigilii pozmywałam naczynia i sprzątnęłam ze stołu.
Po 10 minutach leżeliśmy zmęczeni a zarazem uśmiechnięci razem z Paul'em w łóżku.
- I jak było ? - spytał Paul patrząc w moją stronę. 
- Lepiej niż się spodziewałam.
- Z mamą i siostrą się dogadujesz. A z moimi braćmi ? - spytał o to co się najbardziej obawiałam. Przełknęłam ślinę. Ale postanowiłam nic nie mówić , niech sobie ma to zdjęcie.
- Też dobrze. Są fajni i całkiem ogarnięci - zaśmiałam się.
- To dobrze . Myślałem że się nie polubicie. 
- Coś ty ? Musieliśmy się polubić . 
- Wiem. 
- O której jutro wyjeżdżają ? 
- O 6 z rana. Więc ty sobie śpij a ja ich odwiozę na lotnisko.
- Nie ja muszę się z nimi pożegnać. 
- Zakład że nie wstaniesz jutro o 6. ?
- Zakład
Podaliśmy sobie ręce , a Paul je ,, przeciął '' . Chwile pogadaliśmy o dniu dzisiejszym i jutrzejszym i zmęczeni całym dniem emocji poszliśmy spać. 

*Następny ranek*

Przebudziłam się i patrzyłam w sufit. Dobrze że dziś nie będę musiała patrzeć się na Mark'a. Wyjeżdża.. Właśnie ! Wyjeżdża ! Wstałam pędem z łóżka i pobiegłam go kuchni , gdzie siedział Paul i przeglądał gazetę popijając kawę. 
- O ! Cześć Kochanie - przywitał się ze mną . 
- Cześć ! Pojechali już ?
- Oczywiście. Już dawno . A więc... - Paul wstał - wygrałem zakład . Jaka nagroda ? 
Pocałowałam go namiętnie i zabrałam się za robienie sobie śniadania .
- Tylko tyle ? 
- A co byś jeszcze chciał ? 
- No wiesz...
- Chciałbyś...
- Bardzo. 
- Po Świętach . 
- Dopiero ?
- To tak długo ? - Paul zrezygnował . Uśmiechnęłam się zwycięsko i zjadłam śniadanie . Nagle to co zjadłam zwróciło mi się do gardła. Szybko pobiegłam do łazienki i zwróciłam to co jadłam . 
Myślałam że to juz nie będzie się powtarzać . Że to już koniec. Że wreszcie będę mogła normalnie żyć i jeść . Że to wszystko się skończy. 
Po chwili był przy mnie Paul . 
- Chodź zaniosę Cię do sypialni . 
- Poradzę sobie - wstałam, ale momentalnie zakręciło mi się w głowie i gdyby nie Paul przewróciłabym się . 
- Chyba nie . 
- Dziękuję . 
Paul zaniósł mnie do sypialni. Delikatnie położył mnie na łóżku , a już za chwilę był przy mnie . 
- Myślałam że to koniec.
- Spokojnie . Po świętach pójdziemy do lekarza. Musimy to wyleczyć do końca. A teraz odpocznij sobie . Później jedziemy do Ignaczaków pamiętasz ?
- Tak. 
- Więc musisz być wyspana . 
Nic nie odpowiedziałam tylko wtuliłam się w Paul'a i momentalnie zasnęłam . 


----------------------------------------------
Troszkę mnie tu nie było . Ale wreszcie jest ! :)
Święta , święta ! :) A u nas  Wakacje, wakacje :)
Jakieś konkretne plany na wakacje macie ?  
Ja oczywiście kino i ,, Drużyna '' :3 
A wy ?
Rozdział nie wiem kiedy się pojawi , ale mam nadzieję że jak najszybciej :)
Udanych wakacji ! :>
Pozdrawiam gorąco ! :* I żegnam się z Wami słodkim Piotrusiem ! :* #GoPoland ! ♥