- Wstawaaj , Kochanie - szepcze mi do ucho Paul, na co ja się promiennie uśmiechnęłam .
Odwróciłam się w jego stronę , i już widziałam ropromienioną twarz.
- Cześć kotku.
- Cześć - Paul pocałował mnie w usta i dalej patrzył się na moją twarz , bawiąc się moimi kosmykami włosów.
- Dzisiaj pierwsze nasze wspólne święta. Wiesz ?
- Tak. I z tego niezmiernie się cieszę .
- Ciekawe czy moja rodzinka już wstała ?
- Pewnie tak. Która godzina ?
- 10:00 A co ?
- Co ? - zerwałam się z łóżka jakby ktoś polał mnie zimną wodą .
- Przecież jest dopiero 10 - Paul zawtórował mi i również wstał .
- Dla Ciebie dopiero .. a dla mnie już - wygrzebałam z szafy Paul'a jakąś koszulkę. Założyłam ją na siebie była na mnie o wiele za duża ale pasowała mi.
- Ładnie wyglądasz w mojej ulubionej koszulce - zakomunikował mi Paul z pięknym uśmiechem na twarzy , na co ja tylko oblałam się rumieńcem.
- Przestań . Idę zrobić nam śniadanie, a ty się ubierz. - puściłam mu oczko i wyszłam z salonu.
W kuchni siedziała tylko Shelly. Ciekawe czym mnie dzisiaj zaskoczy.
- Cześć , Shelly - powiedziałam, z ciekawością co ona odpowie.
- Cześć , Kinga - odpowiedziała - Pomóc Ci w czymś ?
Stanęłam przy blacie tyłem do Shelly i mocno oddychałam. Strasznie zdziwiło mnie jej zachowanie . Jeszcze wczoraj się nic nie odzywała, a dzisiaj co ? Poprawa humoru ?
- Nie, dzięki . Poradzę sobie.
- Okej .
W błyskawicznym tempie zrobiłam kanapki i zaniosłam je Paul'owi zamykając za sobą drzwi.
- Ona się do mnie odezwała. - pisnęłam uradowana i rzuciłam się na Paul'a, wcześniej kładąc talerz z kanapkami na stół.
- No, widzisz . Mówiłem że to minie .
- Ej, ej. Ty chyba nie maczałeś w tym palców Co ? - Paul postawił mnie na ziemię , a ja zaczęłam szybko kojarzyć fakty.
- Ja skądże. - zaczął się bronić .
- Namówiłeś ją ? - siadłam obok niego i wzięłam jedną kanapkę.
- No, wiesz. Musiałem . Chcę abyśmy byli szczęśliwi - uśmiechnął się .\
- Dobra , nie czepiam się - i razem zjedliśmy kanapki.
*O.Petera*
Wyjazd do rodziny. Wydaje się takie proste , a zarazem trudne. Dziś Wigilia , więc samemu w domu siedzieć nie wypada. Ale co ? Będę chodził po domach żeby spędzić z kimś obcym święta ? Żeby tylko 3 dni uszczęśliwiły mnie ? Miałem wrócić do mojej mamy z ojcem . Odnaleźć go i wrócić z nim na Węgry. Ale jego już nie ma. I co powiem mojej mamie ? Co ? Że już nie żyje ? Załamie się , a to nie byłoby dobre w dodatku na święta. Że zniknął ? Że już nie wróci ? Nie wiem .. Ale mimo wszystkich przeciwności losu postanowiłem wrócić na Węgry na święta. Wolne od trenera trzeba wykorzystać . Po 2 godzinach byłem już w samolocie. Włączyłem muzykę w słuchawkach i odpłynąłem.
*O.Kingi. Tuż przed Wigilią*
Wszystko już gotowe, aby jak zwykle nie ja. Wigilię umówiliśmy na 18,a jest 17:30. Przeprosiłam na chwilę rodzinę Paul'a która siedziała w kuchni i poszłam do sypialni się przebrać. Święta, którę lubię najbardziej. Wyglądać trzeba ładnie. Wybrałam to :
Przejrzałam się w lustrze, było okej. Chciałam już wychodzić, ponieważ byłam całkowicie gotowa, lecz ja niezręcznie musiałam potknąć się o coś co leżało na podłodze. Wstałam i zobaczyłam że owym przedmiotem o którego się potknęłam był telefon. Rozpoznałam go. Był to telefon Mark'a. Wczoraj na kolacji gdy my rozmawialiśmy grzebał coś w telefonie. Więc byłam pewna że to jego. Ciekawość mnie zżarła aby zobaczył choć tapetę. Ale to był mój błąd. Na tapecie byłam ja. JA ! Byłam na tapecie Mark'a jak spałam. Musiał wczoraj zrobić to zdjęcie. Co za drań ? Jakim prawem robił mi zdjęcia ? Bez mojego pozwolenia. Łzy zaczęły mi spływać po moich policzkach . Kolejny raz.. Kolejny raz płaczę... Kolejny raz zostałam upokorzona. W dalekiej przyszłości miałabym być z nim rodziną ? Nie.. Chyba że będzie na to logiczne wytłumaczenie. Ale nie .. Kinga ! Musisz w końcu żyć normalnie. Bez żadnych kłopotów. Ale chyba tak nie można . Odłożyłam telefon na półkę i wytarłam policzki które były mokre od łez. poprawiłam ostrzejszym makijażem aby Paul nie zauważył że płakałam. Wzięłam głęboki wdech i wydech i wyszłam z sypialni.
Rodzina Paul'a siedziała już w salonie. Spojrzałam ukradkiem na Mark'a . Jego chytry uśmieszek mówił wszystko. Niby cichy i spokojny ale w sobie ma coś co mnie odstrasza.
- Zaczynamy ? - stąnął obok mnie Paul, przyciągając mnie do siebie.
- Tak. - byłam bardzo zdenerwowana z powodu Mark'a jak i tej kolacji.
- Coś się stało ? - jednak Paul to zauważył .
- Denerwuję się . - wtuliłam się bardziej w niego.
- Spokojnie . Chodź . Zaczynamy - i zaczęliśmy.
Podzieliliśmy się opłatkiem i pośpiewaliśmy kolędy. Atmosfera była wspaniała. Nie przeszkadzał mi nawet Mark, który ciągle siedział cichy. Przed samą Wigilią powiedziałam sobie że muszę być wyjątkowo silna i nie zwracać uwagi na przeciwności. Chociaż pewnie będzie się to powtarzać, chcę radzić sobie sama i nie chce aby mi współczuli czy pocieszali. Chcę być silna .
Rodzina Paul'a otoczyła mnie niezwykłą opieką. Szczegołnie jego mama. Poczułam się jakbym znowu była w dzieciństwie. Moja mama miała bardzo zbliżony charakter do mamy Paul'a. Opiekuńcza, dobra. Bardzo mi ją przypominała. Dobrze się dogadywałyśmy.
Shelly też się do mnie odzywała. Nawet zaproponowała mi jak u nas będzie , że pójdziemy na zakupy. Zgodziłam się z chęcią. Mam nadzieję że zostaniemy dobrymi przyjaciółkami z Shelly.
Po Wigilii pozmywałam naczynia i sprzątnęłam ze stołu.
Po 10 minutach leżeliśmy zmęczeni a zarazem uśmiechnięci razem z Paul'em w łóżku.
- I jak było ? - spytał Paul patrząc w moją stronę.
- Lepiej niż się spodziewałam.
- Z mamą i siostrą się dogadujesz. A z moimi braćmi ? - spytał o to co się najbardziej obawiałam. Przełknęłam ślinę. Ale postanowiłam nic nie mówić , niech sobie ma to zdjęcie.
- Też dobrze. Są fajni i całkiem ogarnięci - zaśmiałam się.
- To dobrze . Myślałem że się nie polubicie.
- Coś ty ? Musieliśmy się polubić .
- Wiem.
- O której jutro wyjeżdżają ?
- O 6 z rana. Więc ty sobie śpij a ja ich odwiozę na lotnisko.
- Nie ja muszę się z nimi pożegnać.
- Zakład że nie wstaniesz jutro o 6. ?
- Zakład
Podaliśmy sobie ręce , a Paul je ,, przeciął '' . Chwile pogadaliśmy o dniu dzisiejszym i jutrzejszym i zmęczeni całym dniem emocji poszliśmy spać.
*Następny ranek*
Przebudziłam się i patrzyłam w sufit. Dobrze że dziś nie będę musiała patrzeć się na Mark'a. Wyjeżdża.. Właśnie ! Wyjeżdża ! Wstałam pędem z łóżka i pobiegłam go kuchni , gdzie siedział Paul i przeglądał gazetę popijając kawę.
- O ! Cześć Kochanie - przywitał się ze mną .
- Cześć ! Pojechali już ?
- Oczywiście. Już dawno . A więc... - Paul wstał - wygrałem zakład . Jaka nagroda ?
Pocałowałam go namiętnie i zabrałam się za robienie sobie śniadania .
- Tylko tyle ?
- A co byś jeszcze chciał ?
- No wiesz...
- Chciałbyś...
- Bardzo.
- Po Świętach .
- Dopiero ?
- To tak długo ? - Paul zrezygnował . Uśmiechnęłam się zwycięsko i zjadłam śniadanie . Nagle to co zjadłam zwróciło mi się do gardła. Szybko pobiegłam do łazienki i zwróciłam to co jadłam .
Myślałam że to juz nie będzie się powtarzać . Że to już koniec. Że wreszcie będę mogła normalnie żyć i jeść . Że to wszystko się skończy.
Po chwili był przy mnie Paul .
- Chodź zaniosę Cię do sypialni .
- Poradzę sobie - wstałam, ale momentalnie zakręciło mi się w głowie i gdyby nie Paul przewróciłabym się .
- Chyba nie .
- Dziękuję .
Paul zaniósł mnie do sypialni. Delikatnie położył mnie na łóżku , a już za chwilę był przy mnie .
- Myślałam że to koniec.
- Spokojnie . Po świętach pójdziemy do lekarza. Musimy to wyleczyć do końca. A teraz odpocznij sobie . Później jedziemy do Ignaczaków pamiętasz ?
- Tak.
- Więc musisz być wyspana .
Nic nie odpowiedziałam tylko wtuliłam się w Paul'a i momentalnie zasnęłam .
----------------------------------------------
Troszkę mnie tu nie było . Ale wreszcie jest ! :)
Święta , święta ! :) A u nas Wakacje, wakacje :)
Jakieś konkretne plany na wakacje macie ?
Ja oczywiście kino i ,, Drużyna '' :3
A wy ?
Rozdział nie wiem kiedy się pojawi , ale mam nadzieję że jak najszybciej :)
Udanych wakacji ! :>
Pozdrawiam gorąco ! :* I żegnam się z Wami słodkim Piotrusiem ! :* #GoPoland ! ♥