Nie miałam siły wychodzić z domu. Na nic nie miałam ochoty. Po prostu leżełam w łóżku i myślałam, dlaczego on musiał odejść ? . I dlaczego w taki sposób ? Pogrzeb Russ'a odbył się w USA, nie byliśmy na nim. Paul mial ważny mecz, a ja sama bym nie pojechała. Nie lubię latać samolotami. Poza tym dziwnie bym się czuła.
Próbuję zapomnieć o tym co mi powiedział tuż przed śmiercią. Ale łatwo to w niepamięć nie odejdzie . Napewno... Ale cały czas próbuję sobie wmówić że to nieprawda, że to tylko był jakiś słaby żart, że nie mówił prawdy, albo... już nie wiem co. Wiedział doskonale że kocham Paul'a, ale po co on to mi mówił ? Żeby nas skłócić z Paulem ? Niewiem.
W końcu wyszłam z łóżka. Była godzina 20:00. Czyli za chwilę powinien wrócić z meczu Paul. Postanowiłam zrobić dla nas kolacje. Sprawdziłam co mam w lodówce. Składników nie było zbyt dużo , ale na zrobienie omletów starczyło. Zaczęłam robić omlety, wróć dużo omletów. Paul pewnie będzie głodny, ba! napewno.
*O.Tamary ( matki Russella ) *
Siedzieliśmy tak w pokoju , a przed nami była trumna w której był mój syn. Nie wierzyam jeszcze w to że on nie żyje, wierzyłam że jeszcze może żyć. Że się jeszcze obudzi. Podeszłam do niego i złapałam go za rękę. Próbowałam go zapamiętać , taki jaki był i jest teraz . Przymknęłam na chwilę powieki aby nie dać po sobie poznać że płaczę. Nagle poczułam że ktoś uściska moją dłoń. Otworzyłam oczy spojrzałam na Russela, miał otwarte oczy.
- Co się dzieje ? - wychrypiał .
- Żyjesz . - zaczęłam krzyczeć . Rodzina szybko zadzwoniła po pogotowie. Mąż odciągnął mnie od mojego syna. Krzyczałam głośno cieszyłam się , a jednocześnie płakałam. Ja wiedziałam że on żyje. Po prostu czułam to i wiedziałam !
*O.Kingi*
- Cześć Kinga ! - przywitał mnie z progu Paul.
- Cześć - odkrzyknęłam . - Jak mecz ?
- Wygrany oczywiście .
- Cieszę się . - przywitałam go całusem w usta.
- Ommm Omlety. - złapał mnie w pasie od tyłu.
- Siadaj zaraz podaję do stołu.
- Dobrze, moja kuchareczko - zaśmiał się pod nosem, a ja zawtórowałam.
Kolację zjedliśmy w miłej atmosferze. Włożyłam naczynia na zmywarki i ruszyłam za Paul'em do salonu. Umówiliśmy się z Paul'em na oglądanie tv. Siadłam obok niego nie patrząc na telewizor.
- Co oglądamy ?
- Spójrz - wskazałam palcem na telewizor, a ja na niego spojrzałam. Paul trochę podgłośnił. Russell żyję ! .
*O.Petera*
Czekałem na telefon od Perłowskiego, jego brat jest psychologiem i miał mi pomóc się opanować. Wreszcie dostałem sms-a od niego z numerem telefonu tego psychologa . Podziękowałem sms-em. Zadzwoniłem do doktora. Umówiłem się z nim na jutro. On musi mi pomóc . Nie chcę już nikomu zrobić krzywdy. A w szczególności Kindze i jej rodzinie.
*O.Kingi*
- Cholera ! Kinga przecież to jest cud ! - krzyknął Paul i zaczął obdarowywać mnie całusami - Poczekaj zadzwonię do jego mamy. - i wyszedł .
Nie mogłam w to uwierzyć . Przecież on nie żył. Przecież jego serce się zatrzymało, przecieź ja osobiście słyszałam ten jednostajny pisk maszyny. Nie wierzę w to. Spojrzałam na ekran telewizora, wiadomości mówiły że on żyje. Po prostu ja nie mogę w to uwierzyć . To musiałbyć cud !.
- Żyje, Kinga ! Mój przyjaciel żyje :) - wbiegł do salonu Paul, chowając przy tym komórkę do kieszeni spodni. Siadł koło mnie uradowany.
- Co jego mama mówi ?
- Że żyje. Nastąpiło zatrzymanie pracy serca. Podobno Russell miał jakąś niewykrytą wadę serca, o której nikt nie wiedział. Lekarze też są zdziwieni obiegiem sytuacji . Nie mogą w to uwierzyć. Przed szpitalem stoją tłumy mediów chcących się jak najwięcej dowiedzieć. To jest news nr.1 w wiadomościach . - Paul skończył swoją wypowiedź .
- Sama nie mogę w to uwierzyć. Przecież ja widziałam jak umierał. - przekonywałam siebie.
- Ale on żyje Kinga , żyje . Nie cieszysz się ? - Paul mnie objął.
- Cieszę się - wymusiłam uśmiech.
Jak mam się cieszyć skoro pewnie niedługo się zobaczymy ? Przecież on powiedział że mnie kocha . Ciekawe czy coś pamięta. Boże. Jak my będziemy się zachowywać ? Jak małe dzieci, kłócąc się o zabawkę ? Niewiem jak to będzie. Na razie nie chcę się z nim spotykać.
*Następny dzień O.Kingi*
Wstałam z niewygodnej kanapy lewą nogą. Super ! Zasnęliśmy z Paul'em na kanapie przy oglądaniu filmu. Wyłączyłam telewizor i skierowałam się do sypialni , aby trochę pospać. Ale nie dane mi to było. Jak zwykle nie mogłam zasnąć. Zeszłam z łóżka, kompletnie niewyspana i skierowałam się do szafy z ubraniami ubrałam się w to :
Postanowiłam trochę pobiegać . Trzeba dbać o swoje zdrowie, zamknęłam mieszkanie Paul'a na klucz i poszłam pobiegać po parku. Biegałam może z 1,5 godziny. Zmęczona wróciłam do domu. Weszłam do mieszkania jak gdyby nigdy nic, Skierowałam się do kuchni, gdzie Paul spokojnie spożywał śniadanie.
- Gdzie byłaś ? - spytał nieco surowym tonem. gdy ja nalewałam sobie mleka do talerza.
- Poszłam trochę pobiegać po parku. Nie chciałam Cię budzić . Sorry.
- Myślałam że zniknęłaś .
- A gdzie ja mogłabym zniknąć ?
- Niewiem. Martwiłem się. - Paul posmutniał.
- Oj . Paul ! Przepraszam że nie zostawiłam żadnej kartki ani nic ale po prostu zapomniałam . Sorry - uśmiechnęłam i pocałowałam go w czółko .
- Okej. Zmieniając temat Shelly przyjeżdża po jutrze.
- To dobrze.
Zjedliśmy śniadanie razem rozmawiając głównie na temat Shelly i jego przyjazdu do nas. Dobrze że Paul nie wspominał tematu Russella . Po południu postanowiliśmy odwiedzić rodzinę Ignaczaków. O 16 dotarliśmy pod ich dom.
- Jak ja was dawno nie widziałem. - przywitał nas z uśmiechem na twarzy. - Kinga - przytulił mnie i pocałował w czoło. - Jak się czujesz ?
- Wszystko okej.
- Cieszę się . Cześc Paul, - uścisnęli sobie dłonie.
Skierowaliśmy się do salonu, gdzie przywitała mnie nie zbyt miła niespodzianka. Na kanapie siedział Matt z Olgą a obok nich uśmiechnięta Ewa. To Matt jeszcze tu jest ? Przecież miał wyjechać . Zapowiadało sie niezbyt ciekawe spotkanie .
-----------------------------------------------------
Wiem kochane.! Namieszałam i to strasznie ;d . Russell żyje. ! Jego ożywienie zrobiłam w nieco inny sposób. Ale musiałam go jakoś ożywić. Dziwnie to brzmi nie ? :P
Zaskoczeni rozdziałem ? Szczerze powiedziawszy boję się trochę waszych opini co do tego rozdziału :) Ale jakoś to przeżyję. :)
Do następnego :) Pozdrawiam :)